Home » Wydanie 22-2021 » Poznaj nas bliżej » Opryskiwacze na wszystkich kontynentach (Theodor Leeb)

Opryskiwacze na wszystkich kontynentach

W zamieszczonym poniżej wywiadzie Theodor Leeb opowiada o HORSCH LEEB Application Systems GmbH. Mówi też o celach firmy w zakresie technologii ochrony roślin oraz o tym, jak rozwijają się rynki i gdzie obecnie znajduje się nisza dla opryskiwaczy samojezdnych.

terraHORSCH: Jakie zmiany obserwuje Pan na międzynarodowym rynku, jeśli chodzi o technologie ochrony roślin?
Theodor Leeb: 
W ostatnich dwóch latach kwestia wielkości zbiorników była przedmiotem wzmożonej dyskusji na rynkach eksportowych. Do tej pory regułą było zapotrzebowanie na maksymalną pojemność 5000 litrów. W międzyczasie nastąpiły zmiany i rośnie zapotrzebowanie na większe zbiorniki. Obecnie eksportujemy również zbiorniki o pojemności od 6000 do 8000 litrów.
Ta potrzeba klienta na większe zbiorniki wynika między innymi z idei efektywności. Warto mieć przy sobie więcej wody lub cieczy, pracując w polu, gdyż rozładowuje to napięcie w logistyce wody. Wraz ze wzrostem objętości zbiorników musieliśmy także wziąć pod uwagę całkowitą masę maszyny. Dzięki nowo opracowanej koncepcji przedniej kabiny i rozkładowi masy 50:50 możemy dzisiaj budować opryskiwacze o pojemności 6000 lub 8000 litrów, które ważą nie więcej niż konkurencyjne maszyny, których objętość zbiorników wynosi 4000 litrów.
Maszyny z kabiną środkową mają rozkład masy 70:30, co powoduje, że nacisk na tylną oś jest bardzo duży, a zarazem ogranicza to pojemność zbiornika. Kolejnym etapem w ewolucji tej maszyny jest większa szerokość belki, ponieważ zwiększa się zapotrzebowanie na większe szerokości belek, przekraczające powszechnie dostępne obecnie szerokości wynoszące od 30 do 36 metrów. Tak szerokie belki są znane głównie z takich rynków jak np. Holandia, gdyż wymaga tego tamtejsza topografia terenów. Jest tam wiele rowów melioracyjnych zakładanych co pięćdziesiąt metrów. Podobnie jest we Francji. Ogólnie rzecz biorąc, na rynkach eksportowych rośnie zapotrzebowanie na większe szerokości robocze. My na dzisiaj poruszamy się w przedziale szerokości roboczych do 50 metrów.

Ostatecznie chodzi o to, aby wydajność maszyny uczynić mniej zależną od operatora i wskazać rezerwy osiągów. Ten cel realizujemy dzięki automatyzacji.

terraHORSCH: Dlaczego na rynkach obserwuje się tendencję do zwiększania zużycia ilości wody?
Theodor Leeb:
Rolnicy w USA mają czasami problemy z osadem z powodu niewielkiej ilości wody oraz dużej prędkości roboczej i wiatru. Zmniejsza to skuteczność z powodu nikłego zraszania liści, a to zwiększa problem. Zwiększenie ilości wody poprawia z reguły efektywność zraszania. Kwestia ilości zużytej wody wiąże się z ideą wydajności – pozwala osiągnąć dużo lepsze wyniki z mniejszymi opryskiwaczami.
Być może trochę przesadziliśmy, koncentrując się głównie na małej ilości wody. Dlatego teraz korygujemy kierunek rozwoju opryskiwaczy. Jeśli spojrzysz na historię początku niskiego zużycia wody, to był on napędzany klasycznymi pojazdami samobieżnymi, których pojemność zbiornika wynosiła od 2000 do 4000 litrów i które musiały być wykorzystywane tak wydajnie, jak to tylko możliwe na jak największej powierzchni. W tym przypadku kluczowym tematem związanym z wydajnością powierzchni była i jest ilość wody stosowana na hektar.

terraHORSCH: terraHORSCH: Jakie są największe różnice między rynkami?
Theodor Leeb
: Sprzedajemy sporo opryskiwaczy samojezdnych na eksport, zwłaszcza na Ukrainę, do Rosji, do Kazachstanu czy do Ameryki Północnej, a szczególnie do Kanady. Dopiero wkraczamy na rynek brazylijski, zaś sprzedaż do Australii planujemy na lato tego roku. W Ameryce Północnej istnieje wiele farm, w których właściciele sami prowadzą swoje opryskiwacze samojezdne, zwłaszcza w rodzinnych farmach. Dlatego stawiają bardzo wysokie wymagania w zakresie komfortu obsługi i jazdy. Z drugiej strony w innych regionach uprawnych nacisk kładziony jest szczególnie na prostą i solidną obsługę, ponieważ ze względu na wielkość gospodarstwa wiele opryskiwaczy obsługiwanych jest przez personel z zewnątrz.
W tym przypadku musimy stawić czoła wyzwaniu, aby maszyny mogły być prowadzone i obsługiwane przez pracowników mniej „zaprzyjaźnionych z technologią”. W tym zakresie oferujemy obecnie dobre rozwiązania. Jeśli chodzi jednak o fundamentalne potrzeby takie jak jakość pracy, wydajność i niezawodność, to każdy rynek ma takie same wymagania i oczekiwania, niezależnie od tego, czy jest to Ameryka Północna, Brazylia czy Rosja. Fundament musi być wszędzie taki sam. Jak już wspomniałem, różnice dotyczą głównie wygody czy funkcji obsługi.
Rynki zachodnie takie jak USA i Kanada stawiają nam wyższe wymagania. Zdarza się, że niektórzy nasi odbiorcy formułują wobec nas specjalne życzenia, do których inni nie przywiązują zbyt dużej wagi – na przykład dotyczące uchwytów na kubki czy skórzanych foteli. Niektórzy chcą wydać trochę więcej pieniędzy na takie ułatwienia, dla innych nie ma to znaczenia – podobnie jak w przypadku zakupu samochodu.

terraHORSCH: Na ile operator znajduje się w centrum zainteresowania firmy w trakcie prac nad opryskiwaczem?
Theodor Leeb
: Mamy różne opcje wyposażenia, jeśli chodzi o obsługę maszyn. Również w tym przypadku zauważamy pewne globalne różnice. Podczas gdy na niektórych rynkach szczególną wagę przywiązuje się do wydajności, niezawodności i dobrej jakości aplikacji, inne rynki wymagają dodatkowego wysokiego stopnia automatyzacji, wygody, a równocześnie chcą w pełni wykorzystać jakość natrysku.
Dlatego oferujemy szeroki wachlarz możliwości, aby móc jak najbardziej elastycznie reagować na życzenia naszych klientów. Zauważam także, że w tym kontekście rośnie zapotrzebowanie na wysoce zautomatyzowane procesy pracy – aż po pełną autonomię. Chodzi o to, by dzięki wysokiej automatyzacji decyzje o tym, jak coś będzie pryskane, kiedy i co można było podejmować z wyprzedzeniem, a nie dopiero podczas pracy maszyną. Naszym celem jest to, by tak wesprzeć operatora, aby zajmował się tylko monitorowaniem prac. Procesy decyzyjne powinny być udokumentowane i możliwe do prześledzenia w późniejszym terminie.
Tego typu oczekiwania napływają do nas przede wszystkim od dużych gospodarstw, które zatrudniają bardzo wielu pracowników. Często są to farmy położone w Rosji, Brazylii czy na Ukrainie stające przed wyzwaniem związanym z zarządzaniem flotą pojazdów i personelem. Ostatecznym celem jest zmniejszenie zależności osiągnięć maszyny od operatora i uwolnienie rezerw wydajności. Ten cel realizujemy dzięki automatyzacji. Ostatecznie dla mnie jest to wstępny etap lub warunek wstępny autonomii.
W tym kontekście bierzemy również pod uwagę cały przepływ prac – tj. od planowania ścieżek technologicznych po kwestie logistyczne. Te opryskiwacze będą oczywiście połączone z Internetem za pośrednictwem HorschConnect. Dzięki temu będziemy bardzo dokładnie wiedzieli, kiedy i dlaczego operator musiał interweniować podczas procesu pracy, np. z powodu przeszkody, którą musiał ominąć lub zapchanej dyszy. Dzięki tym informacjom jesteśmy w stanie stale rozwijać i optymalizować nasz system. Służy to także jako wskaźnik dla nas ukazujący, jak daleko mamy jeszcze do stworzenia czysto autonomicznego rozwiązania.

terraHORSCH: Dlaczego potrzebne jest tak duże portfolio pojazdów samojezdnych?
Theodor Leeb
: Widzę tutaj dwa czynniki napędzające wielorakość. Z jednej strony w zależności od regionu uprawnego mamy do czynienia z różnymi uprawami, które z kolei mają swoje wymagania, jeśli chodzi o rozstaw kół i prześwit. Z drugiej ograniczenia dopuszczenia do jazdy po drogach publicznych stwarzają różne warunki ramowe. Nie są one jednolite nawet w Europie, nie mówiąc już o całym świecie. Na przykład homologacja opryskiwaczy we Francji nie zezwala na przekraczanie zewnętrznej szerokości 2,55 metra, jeśli maszyna chce się poruszać po drogach z prędkością 40 km/godz. W USA, Rosji, Ukrainie czy Brazylii jesteśmy zdecydowanie bardziej wolni.
Dopuszczalna szerokość zewnętrzna ma oczywiście istotny wpływ na konstrukcję maszyny. Oprócz różnych koncepcji ram widać to również w różnych konstrukcjach belek. I tak na przykład tutaj, w Europie, musimy włożyć pewien wysiłek techniczny, aby złożyć belkę na szerokość mniejszą niż 2,55 metra. Na inne rynki eksportowe wykorzystujemy dostępną przestrzeń budowlaną i składamy do zewnętrznej szerokości 3,20 metra. Dzięki temu przekrój poszczególnych segmentów pręta jest większy, co z kolei oznacza większą stabilność.
Ma to sens na rynkach eksportowych, ponieważ prędkości robocze często przekraczają 30 km/h i na przykład w Brazylii, ze względu na dwa zbiory w roku, opryskiwacz jest używany prawie przez cały rok. Wydajność hektarowa nie jest zatem porównywalna z gospodarstwami europejskimi. Ze względu na różne wymagania rolnicze i regulacyjne sensowne jest objęcie całości kilkoma typami maszyn.

terraHORSCH: W Brazylii w niektórych regionach tworzonych jest wiele pól tarasowych. Czy przy dużych szerokościach roboczych stanowi to problem dla belki polowej?
Theodor Leeb: 
Pola w Brazylii są bardzo szorstkie i często nierówne. Wynika to między innymi z celowego tworzenia tarasów i wieloletniego siewu bezpośredniego. To z pewnością jest wyzwaniem dla podwozia i zawieszenia, chociaż w tym przypadku jesteśmy dobrze przygotowani dzięki nowemu opracowaniu zawieszenia kół. W Brazylii tarasy przypominają bardziej tamy, które zostały stworzone do odprowadzania wody. W Ameryce Północnej wyzwaniem są sztuczne rowy wodne, które zostały specjalnie utworzone na polach w celu ich odwodnienia. Zasadniczo nasz system sterowania belką BoomControl doskonale nadaje się do idealnego prowadzenia belki nawet w ekstremalnych warunkach.
Jest jednak jeszcze jeden aspekt, który chciałbym poprawić. Dotyczy to przejazdu między tarasami lub przez rowy melioracyjne. W Brazylii opady są częste i obfite. Dlatego rolnicy tworzą na polach, poprzecznie do kierunku pracy, płytkie rowy , przez które przejeżdżają maszyny oraz sieją w nie, bo nie zawsze stoi w nich woda opadowa. Proszę sobie wyobrazić, że pojazd wjeżdża w taki rów. Wtedy maszyna przechyla się do przodu, a z tyłu podnosi się belka. Zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego przyjęte przez nas rozwiązanie BoomControl ponownie reguluje belkę w dół, a następnie tylna oś wjeżdża do rowu. Praktycznie jednoczesny ruch belki i maszyny w dół powoduje, że odległość między belką a łanem dramatycznie się zmniejsza. Chcemy uniknąć tego w przyszłości. Mamy na to następujący pomysł: jeśli opryskiwacz samojezdny wjeżdża w zagłębienie to podwozie wykonuje ruch obrotowy do przodu lub do tyłu.
Rejestrujemy je za pomocą żyroskopu, tak że belka jest natychmiast aktywnie sterowana, aby uniknąć podwójnego ruchu w dół. Zapewnia to bezpieczeństwo i pewność jazdy bez konieczności interwencji ze strony operatora. Jednak wciąż jesteśmy na bardzo wczesnym etapie prac rozwojowych, więc nie mogę jeszcze wypowiedzieć się na temat dostępności tej opcji.

Ze względu na obecną dyskusję w Europie na temat silników disla, może okazać się, że będą wymagane jeszcze bardziej rygorystyczne wartości graniczne. Ale na razie mamy nadzieję, że tak się nie stanie.

terraHORSCH: Czy planuje Pan budowę opryskiwaczy samojezdnych w Brazylii? A jeśli tak, to w jakim horyzoncie czasowym?
Theodor Leeb:
Theodor Leeb: Brazylia jest dla nas ważnym rynkiem, który stale się rozwija. Dlatego chcemy tam mieć swój przyczółek. Z tego też powodu rozbudowujemy nasz zakład w Brazylii, by móc produkować również na miejscu. Przemawiają za tym także kwestie celne i wymogi składnika krajowego. Pierwszy prototyp maszyny powinien powstać jeszcze w tym roku. Natomiast produkcja seryjna będzie realna od 2023 roku.

terraHORSCH: Pierwszy samojezdny opryskiwacz „wysoko nożny” miał prześwit wynoszący 1,6 metra. Czy to nie wystarczy?
Theodor Leeb:
Nasze doświadczenia z PT 350 pokazały, że prześwit wynoszący 1,6 metra to kompromis, zwłaszcza w przypadku słoneczników. W niektórych latach może się to udać, ale są też lata, kiedy słoneczniki osiągają wysokość ponad 1,8 metra. Ze względu na to, że kwiat jest najwrażliwszą częścią słonecznika, można go łatwo uszkodzić. Dlatego opcjonalnie oferujemy regulację wysokości do dwóch metrów prześwitu dla naszych nowych modeli VL i VN.
Doświadczenie z PT 350 pokazało, że w przypadku kukurydzy 1,6 metra prześwitu jest w większości przypadków wystarczające. Z tego powodu standardowa wersja VL i VN jest zaprojektowana na 1,6 metra prześwitu.

terraHORSCH: A co z dyszami i sterowaniem dysz? Dysze pulsujące są mocno promowane w Europie. Jak wygląda to na innych kontynentach?
Theodor Leeb:
Dzięki nam wśród naszych klientów wzrasta świadomość i zainteresowanie tym tematem. W Ameryce Północnej, gdzie pierwsze systemy PWM pojawiły się na rynku około 25 lat temu, są one stosowane niemal wszędzie. Na dużych gospodarstwach w Brazylii, Rosji, na Ukrainie itp. nie zaobserwowałem tak dużego zainteresowania nimi, ponieważ ich główna zaleta, jaką jest pulsowanie z kompensacją krzywej, nie może być wykorzystywana na wielu tamtejszych obszarach ze względu na strukturę pola, ponieważ uwrocia są raczej proste, a na polu jest niewiele przeszkód do ominięcia. Tutaj wystarczy nasz sprawdzony AutoSelect, przy pomocy którego można realizować najróżniejsze dawki i prędkości jazdy.

terraHORSCH: Jak wygląda granica emisji spalin w przypadku opryskiwaczy samojezdnych? Czy myślą Państwo o globalnej harmonizacji?
Theodor Leeb:
Aby zachować konkurencyjność na różnych rynkach, wartości emisji spalin muszą oczywiście odpowiadać normom danego rynku. W Europie obowiązuje obecnie piąty poziom emisji, zaś w Ameryce Południowej, Rosji i na Ukrainie za wystarczające uznano zachowanie trzeciego poziomu. Ze względu na to, że układ oczyszczania spalin stanowi obecnie znaczną część kosztów silnika, oferujemy oba poziomy emisji. Nie przewiduję zrównania poziomów emisji w perspektywie średnioterminowej. Rynki eksportowe będą pewnie powoli nadrabiać zaległości i zmniejszać dystans do Europy. Jednak ze względu na obecną dyskusję na temat silnika wysokoprężnego, jaka obecnie toczy się w Europie, mogą być wymagane jeszcze bardziej rygorystyczne wartości graniczne. Na razie mamy nadzieję, że tak się nie stanie.

terraHORSCH: Patrząc z globalnej perspektywy, samojezdny opryskiwacz jest bardzo interesującym narzędziem w ochronie upraw. Jakie są Pana oczekiwania rynkowe?
Theodor Leeb: 
Każdego roku na całym świecie powstaje około 9000 opryskiwaczy samojezdnych. Ale dystrybucja jest bardzo nierówna. Główne rynki znajdują się oczywiście w Ameryce Północnej i Południowej. W Europie sytuacja wygląda dość stabilnie. Możliwość największego wzrostu sprzedaży w przypadku opryskiwaczy samojezdnych widzę w Europie Wschodniej. Nasz cel jest jasny: chcemy wypracować znaczący udział na wszystkich rynkach. Jestem jednak na tyle realistą, by wiedzieć, że w zależności od kraju proces ten będzie realizowany w różnym tempie.
W wielu krajach Europy zajmujemy już wiodącą pozycję. Patrząc poza Europę widzę, że rynki wschodnioeuropejskie, czyli kraje o dużym udziale importu technologii opryskowej, są bardzo otwarte na nasze maszyny. Wynika to z jednej strony z naszego doskonałego zespołu sprzedaży i serwisu, ale także z otwartości naszych klientów na europejską technologię. Inaczej jest na tradycyjnych rynkach opryskiwaczy samojezdnych w Ameryce Północnej i Południowej. Tutaj trzeba koniecznie wyróżnić się technicznie od lokalnych liderów.
Jednak pierwsze docierające stamtąd do nas opinie i poziom sprzedaży pokazują, że oferujemy dokładnie takie techniczne ulepszenia, na które czekają rolnicy. W związku z tym jestem pełen ufności. Na australijskim rynku pojawimy się dopiero tego lata. Ponownie przełożyliśmy to z powodu koronawirusa COVID-19, ponieważ nie mogliśmy podróżować. Również na tym rynku widzimy dobre możliwości sprzedaży dla naszych opryskiwaczy.

Kolejnym ważnym punktem są systemy sterowania Komplex ISOBUS i GPS. Przy naszej globalnej sprzedaży niezwykle ważne jest, aby pozostawać otwartym na dużą liczbę różnych systemów i dostawców. Zauważyłem, że w zależności od regionu preferowani są różni producenci terminali i systemów kierowania. 
Z tego powodu oferujemy oczywiście standardowy interfejs ISOBUS dla terminali aplikacyjnych oraz inteligentny uniwersalny interfejs dla systemów kierowania. Posiadamy również system kamer, który pozwala na automatyczne sterowanie w kulturach rzędowych.

terraHORSCH: Które rynki skupiają się na opryskiwaczach ciągnionych?
Theodor Leeb: 
Rolnicy otwarcie dyskutują o tym, czy opłaca się im zakup drogiego samojezdnego opryskiwacza czy też wystarczy nieco tańsza maszyna w zaprzęgu z komfortowym ciągnikiem, który jest także wykorzystywany np. do siewu kukurydzy. Jeśli chodzi o komfort lub możliwość aplikacji, dzisiaj nie ma już zbyt dużej różnicy w porównaniu do opryskiwaczy samojezdnych. W obu stosowane są te same technologie.
Na przykład na północy Kanady uprawia się niewielką ilość kukurydzy. Nie jest tam potrzebny tak duży prześwit, w związku z czym można spokojnie stosować opryskiwacze ciągnione. W przypadku dużych farm za najbardziej rozsądne ekonomicznie rozwiązanie uważam połączenie technologii samojezdnej i ciągnionej. Gotowość do wprowadzenia takiej kombinacji jest już duża, aczkolwiek w tych krajach wciąż brakuje odpowiednich maszyn. Dlatego rozszerzamy serię Leeb AX o wariant eksportowy z większą objętością zbiorników i belkami opryskowymi dostosowanymi do tamtejszych warunków.

terraHORSCH: Jak opryskiwacz zawieszany na TUZ-ie wpisuje się w globalną strategię firmy?
Theodor Leeb: 
Mamy stabilny rynek dla opryskiwaczy zawieszanych na TUZ-ie, głównie w Niemczech i Francji. We Francji są bardzo pagórkowate tereny, zwłaszcza na południu. Trudno tam pracować z opryskiwaczem ciągnionym. Z kolei opryskiwacze samojezdne są za duże w stosunku do wielkości gospodarstw. W tym przypadku połączenie opryskiwacza zawieszanego na TUZ-ie ze zbiornikiem przednim jest najlepszym rozwiązaniem. 
Mały samojezdny opryskiwacz o dobrej przyczepności i dobrym rozkładzie masy – ma sens i również w nadchodzących latach nie wiele się zmieni. To samo widzimy w Anglii. Nie posiadamy odpowiedniej technologii dla małych gospodarstw w Polsce czy Czechach. Dla opryskiwaczy zawieszanych na TUZ-ie używamy częściowo tej samej technologii, co w opryskiwaczach samojezdnych, np. w zakresie sterowania belką, przełączania dysz i czyszczenia.
LEEB CS, bo tak nazywa się ta nowa maszyna, będzie wyposażony w dobrze znane elementy, takie jak BoomControl, CCS Pro i AutoSelect. Jeśli przyjrzymy się dzisiejszemu sektorowi ochrony roślin, to dzięki wielu innowacyjnym rozwiązaniom wyznaczyliśmy w Europie nowe standardy. Następnym krokiem będzie zapewnienie rolnikom na całym świecie dostępności do naszej technologii aplikacji.
Jest to bardzo przyjemne wyzwanie, którego naprawdę nie mogę się doczekać. Nieustannie pracujemy nad sobą i naszymi produktami, gdyż chcemy oferować rolnikom najlepsze możliwe rozwiązania. Dzięki temu mamy duże szanse na to, aby stać się światowym liderem w tej branży.