Home » Wydanie 22-2021 » Poznaj nas bliżej » HORSCH przyśpiesza tempo rozwoju jazdy autonomicznej (Michael und Philipp Horsch)

HORSCH przyśpiesza tempo rozwoju jazdy autonomicznej

W pięciu krótkich wypowiedziach Michael i Philipp Horsch opisują, co rozumieją pod pojęciem autonomii, jakie wymagania techniczne są do tego konieczne, jak rozwija się zainteresowanie tym zagadnieniem w firmie HORSCH i co będzie potrzebne do jego wdrożenia w przyszłości.

Michael Horsch: Pierwsze kroki w kierunku autonomii wykonaliśmy gdzieś z początkiem 2000 roku, kiedy zakupiliśmy pierwszy system sterowania GPS firmy AutoFarm przeznaczony dla gospodarstwa rolnego HNG. W tamtym czasie był to pierwszy system RTK pochodzący z USA, którym mogliśmy jeździć z tolerancją paru centymetrów. Kiedy to zafunkcjonowało, od razu pomyśleliśmy, że jeśli TO działa, to jazda autonomiczna również musi być możliwa. Jednak cały projekt spalił wówczas na panewce. Wraz z zakupem farmy AgroVation w Czechach, na której przeprowadzamy nasze doświadczenia, mieliśmy okazję zająć się CTF i planowaniem ścieżek przejazdowych. Stosunkowo szybko z rolniczego punktu widzenia stało się jednak dla nas jasne, że CTF to przede wszystkim planowanie. To był kolejny krok w kierunku autonomii pracy.

Philipp Horsch: Wiele rzeczy, które obecnie rozumie się pod pojęciem autonomii, nazwałbym raczej automatyzacją. Weźmy dla przykładu ciągnik, który jeździ z GPS-em i może sam zawrócić – to tylko krok w stronę automatyzacji, ponieważ wciąż potrzeby jest ktoś, kto siedzi w maszynie i ją obsługuje. Autonomia oznacza w rzeczywistości jazdę bez kierowcy.
I to jest też inny pojazd, bo bez kabiny. Bardzo ważne jest również to, że autonomię wyprzedza automatyzacja. Automatyzacja to zdecydowanie pierwszy krok. W tej dziedzinie jesteśmy już bardzo daleko, ponieważ zajmujemy się tym tematem od lat. Jednak nadal istnieje wiele przeszkód do pokonania, zanim będziemy mogli osiągnąć pełną autonomię.

Philipp Horsch: Byśmy mogli już dzisiaj pracować częściowo autonomicznie, muszą być spełnione trzy warunki: po pierwsze system planowania ścieżek technologicznych. Do tego potrzebny jest oczywiście geofencing, czyli płot cyfrowy. Po trzecie kwestia bezpieczeństwa. Dziś rozwiązujemy ten problem, mając na polu „operatora” z pilotem, którego zadaniem jest monitorowanie prac i który w razie potrzeby może zainterweniować. Pilot jest dopuszczony do zasięgu 500 m.
Te trzy aspekty są ważne, abyśmy mogli szybko i na wpół autonomicznie pracować w polu, czując się przy tym bezpiecznie. Kolejnym logicznym krokiem są oczywiście czujniki, które monitorują pracę maszyny, np. rozpoznają zapchania itp. Od strony technicznej pracujemy obecnie nad różnymi koncepcjami, ponieważ obecnie jeszcze nie wiemy, co i gdzie się sprawdzi. Natomiast jesteśmy świadomi tego, że musimy wprowadzać różne koncepcje na pole, ćwiczyć się w tym, uczyć i rozwijać. Jesteśmy „w drodze” i zdecydowanie pozostajemy otwarci na rezultaty naszych prac.

Michael Horsch: Kolejnym ważnym punktem jest obecna sytuacja prawna. Dziś ustawodawca nie różnicuje od strony prawnej drogi i pola, lecz traktuje je tak samo. Problem w tym, że po drogach publicznych jeździ się zdecydowanie szybciej i w ruchu dwukierunkowym. Potrzeba nowej definicji, a presja ze strony opinii publicznej, aby wreszcie zostały stworzone dla niej warunki ramowe, jest ogromna. Jeśli rozdzielimy te dwa pojęcia: droga i pole, będziemy mogli szybciej wyjść na pole. Kolejnym punktem jest homologacja koncepcji bezpieczeństwa, czyli systemów kamer, systemów radarowych i lidarowych.
Mamy nadzieję, że systemy bezpieczeństwa będą dalej rozwijane, tak że w przeciągu najbliższych lat będą mogły uzyskać homologację, ponieważ technicznie jesteśmy już tak daleko. To wszystko na ten moment w zupełności wystarcza do jazd testowych na naszej doświadczalnej farmie, na której chcemy zdobywać doświadczenie, testować maszyny i integrować je z procesem operacyjnym w gospodarstwie.

Michael Horsch: Nawiasem mówiąc, pokolenie, do którego ja też należę, które kocha w pełni klimatyzowane kabiny i efektowną maskę, odchodzi już powoli w niebyt. Kolejna generacja, która już stoi w blokach startowych, ma teraz od 14 do 18 lat i dorastała w cyfrowym świecie. Radzenie sobie z ekranami dotykowymi, smartfonami i tabletami jest w ich przypadku niemal wrodzoną umiejętnością. Młodzi ludzie obsługują wszystko, co porusza się w intuicyjny sposób, praktycznie nigdy nie czytając instrukcji obsługi. Oni, przyszli operatorzy, już są. Musimy tylko sprostać ich wymaganiom.