Home » Wydanie 24-2022 » Poznaj nas bliżej » Wpływ wojny na HORSCHA (Philipp Horsch)

Wpływ wojny na HORSCHA

Wojna na Ukrainie zaskoczyła również HORSCHA, który w ogóle nie był na nią przygotowany i ostatecznie zmieniła wszystko. W wywiadzie dla TerraHORSCH Philipp Horsch opowiada, jak wyglądały pierwsze tygodnie po wybuchu wojny i jak radzą sobie w jej trakcie pracownicy firmy oraz jaki wpływ wywarła ona na obroty, produkcję i koszty.

terraHORSCH: Firma HORSCH ma również swój zakład na Ukrainie. Jak wyglądała sytuacja w kraju przed wybuchem wojny?
Philipp HORSCH: Założyliśmy firmę HORSCH Ukraine w 2009 roku. Nasz nowy zakład, który został wybudowany i otwarty w ubiegłym roku, znajduje się w miejscowości Velyka położonej w Soltanivka, niedaleko Kijowa przy autostradzie w kierunku Odessy.
Znajduje się w nim m.in. Centrum Szkoleniowe, w którym odbywają się zarówno szkolenia teoretyczne, jak i praktyczne dla naszych partnerów i handlowców z zakresu serwisu i sprzedaży. Mamy też tam swój centralny magazyn części zamiennych.
Poza tym do dyspozycji są tam także poletka doświadczalne, hala pokazowa maszyn, pomieszczenia konferencyjne i sale do spotkań. Magazyn części zamiennych umożliwia dostarczanie części zamiennych naszym klientom i ich dilerom oraz świadczenie im pomocy technicznej. Na miejscu zatrudniamy 28 pracowników. Wojna zmieniła tam wszystko.

terraHORSCH: Co zmieniło się od lutego? Jak odbiło się to na Was jako na przedsiębiorstwie oraz rodzinie?
Philipp Horsch:
Nikt się nie spodziewał tej wojny. Zaskoczyła nas wszystkich. Nie sądziliśmy, że do niej dojdzie, w związku z czym nie byliśmy odpowiednio przygotowani na tę sytuację. Cierpienie ludzi bardzo nam ciąży. To straszna sytuacja. W obliczu takich wydarzeń jest się kompletnie wytrąconym z równowagi i w pierwszym momencie czuje się bezradność.
Patrząc z perspektywy historii firmy, to pierwsza połowa marca była dla nas emocjonalnie najtrudniejsza.
W pierwszych dniach musieliśmy szybko podjąć całą masę najróżniejszych decyzji. Działaliśmy wtedy pod dużą presją. Najważniejsze dla nas było to, jak towarzyszyć rodzinom naszych pracowników – zarówno tym pozostającym na Ukrainie, jak i w Rosji oraz jak pomóc ludziom, których ta tragedia dotknęła bezpośrednio. Te pytania nie dawały nam spokoju.
Jednak również pytania natury ekonomicznej wymagały od nas podejmowania określonych wyborów. Podjąć prawidłową decyzję w takiej sytuacji na ogół jest niezmiernie trudno, a zachowanie równowagi emocjonalnej nie należy wówczas do łatwego zadania. To był i nadal jest dla nas bardzo trudny emocjonalnie czas, a zarazem duże wyzwanie, bo w takiej sytuacji nie ma się natychmiastowych, gotowych odpowiedzi na wszystkie pytania. W naszej firmie wszyscy jej pracownicy zaczęli od razu aktywnie pomagać na wszystkie możliwe sposoby.

terraHORSCH:Jak wyglądała pomoc dla pracowników HORSCH Ukraine i okolicznych mieszkańców tego kraju?
Philipp Horsch:
Już w pierwszym tygodniu wojny podjęliśmy decyzję, że umożliwimy naszym pracownikom oraz ich żonom i dzieciom przyjazd do nas do Niemiec, jeśli tylko wyrażą taką chęć. Większość przyjęła tę propozycję. W ciągu ostatnich kilku dni pojawiły się jednak sygnały, że pierwsi z nich już wracają do swoich domów, bo na dużym obszarze Ukrainy panuje obecnie względny spokój, przez co ludzie czują się bezpieczniej i chcą pomóc przy odbudowie zniszczeń.
Ponadto w pierwszym tygodniu po wybuchu wojny zorganizowaliśmy dostawy pierwszej pomoc dla Ukrainy. Jednak bez aktywnego wsparcia ze strony wszystkich naszych pracowników, ich rodzin, przyjaciół, znajomych i naszych lokalnych dealerów pomoc na taką skalę byłaby niemożliwa. Wszyscy dzielili się z nami swoimi pomysłami, przyjmowali ludzi, organizowali kolejne transporty z pomocą oraz przekazywali pieniądze i apelowali o kolejne datki.

Dostawy pomocy były następnie rozdysponowywane lokalnie za pośrednictwem naszych handlowców. Udało nam się także zapełnić ukraińskie ciężarówki, które przyjechały do fabryki, aby załadować maszyny, artykułami pomocy humanitarnej. Dzięki temu byliśmy w stanie bardzo szybko zareagować i pomóc, nawet jeśli początkowo byliśmy na to zupełnie nieprzygotowani. Od tego czasu na Ukrainę nieprzerwanie jeżdżą ciężarówki z artykułami pomocy humanitarnej.
Również nasi polscy pracownicy sami jeździli na granicę, skąd odbierali ludzi. Także nasi węgierscy koledzy organizowali autobusy służące do odbierania ludzi z granicy. Wszyscy działali w sposób zgrany, abyśmy mogli razem szybko udzielić pomocy.
Pomoc udzielana jest też na miejscu. Jedną z jej form jest wsparcie finansowe. Są to wysokie, sześciocyfrowe kwoty, które wydaliśmy tu w Sitzenhofie w ciągu ostatnich trzech miesięcy. I nadal to robimy. Aktualnie co tydzień wyjeżdżają stąd ciężarówki z dostawą humanitarną na Ukrainę.

terraHORSCH: HORSCH Ukraina znajduje się niedaleko Kijowa. Jak wygląda tam sytuacja? Co z pracownikami i maszynami?
Philipp Horsch:
Jak już powiedziałem na wstępie, nie byliśmy na to przygotowani. Wszystko działo się w dużym tempie - z dnia na dzień. Ze względu na to, że nasza siedziba znajduje się tak blisko Kijowa, zaczęliśmy zabezpieczać maszyny i materiał oraz przewozić je w bezpieczne miejsce, ponieważ widzieliśmy, że wojna zbliża się szybkimi krokami.
Oznacza to, że przewieźliśmy maszyny na zachodnią Ukrainę, opróżniliśmy magazyn części zamiennych i wywieźliśmy go do naszych tamtejszych dealerów. Z tymi działaniami byliśmy jednak już wtedy spóźnieni i musieliśmy je przerwać, aby nie narażać na niebezpieczeństwo naszych ukraińskich pracowników. W pierwszych tygodniach wojny zakład, w którym zostało jeszcze dużo materiału, stał praktycznie opuszczony.
Przez kilka pierwszych tygodni wojny wszyscy nasi pracownicy pozostawali w domu i w miarę możliwości pracowali z domu. Wielu z nich przyjechało do nas do Schwandorfu. Niektórzy zostali również zaangażowani w różnego rodzaju działania wojenne w kraju. Od paru tygodni serwis, dostawa części zamiennych, rolnictwo itp. pracują znowu „normalnie”, na tyle, na ile to możliwe – o ile ten stan na dzisiaj można nazwać normalnym. Oznacza to, że dostarczamy na Ukrainę maszyny i części zamienne, ale w ograniczonym zakresie.

terraHORSCH: Czy znaczy to, że rolnicy na Ukrainie nadal wykonują swoją pracę?
Philipp Horsch:
Rolnicy na Ukrainie próbowali pracować przez cały czas trwania wojny. Oczywiście w zależności od tego, na ile było to możliwe i jak blisko lub daleko znajdowali się od działań wojennych. A my towarzyszyliśmy im w tym najlepiej, jak potrafiliśmy. W tym napiętym czasie bardzo ważne jest utrzymanie produkcji żywności, bo zbliżamy się do kryzysu żywnościowego.
Powoli zaczynamy to sobie uświadamiać. Postrzegam to jednak jako szansę na zwiększenie świadomości w społeczeństwie i w polityce odnośnie problemów, z którymi boryka się rolnictwo. Ważne jest, aby zobaczyć, co oznacza bezpieczeństwo żywnościowe i co musimy zrobić, aby je osiągnąć, a także, czego nam zrobić nie wolno. Wspieramy rolników w czasie siewów, co wiosną jest głównym celem działań gospodarstw.
Ponadto oczywiście cały czas pracują nasi serwisanci. Patrząc z boku, w zależności od sytuacji panującej w danym regionie, prace przebiegają w miarę sprawnie. Oczywiście poza strefą bezpośrednich działań wojennych.

terraHORSCH: Jakie ekonomiczne wyzwania stoją przed firmą HORSCH w związku z wojną?
Philipp Horsch:
Musieliśmy między innymi podjąć decyzję, jak poradzić sobie z zaplanowaną sprzedażą na Ukrainie. Ukraina jest naszym drugim po Niemczech co do wielkości rynkiem na świecie, więc sprzedaż tutaj jest bardzo wysoka. To była dla nas dramatyczna zmiana. Postanowiliśmy wtedy wyłączyć z planów HORSCHA na rok 2022 znaczną część sprzedaży planowanej w tym roku na Ukrainie.
Kolejnym wyzwaniem było wypełnienie powstałych w ten sposób wolnych przestrzeni produkcyjnych. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że planowane maszyny były bardzo specyficzne i dostosowane do regionu Ukrainy, gdyż takie podejście to cecha charakterystyczna DNA naszej firmy – staramy się rozwijać i budować specjalistyczne maszyny pod dany region.
W planie budowy maszyn tylko niektóre z nich mogliśmy przekazać innym naszym klientom. Większość z nich musieliśmy usunąć z planu produkcyjnego i zastąpić innymi produktami. Na szczęście w tym roku na światowych rynkach rolnych mamy niezwykle korzystną sytuację. Rolnicy kupują wszystko, co wyprodukuje światowy przemysł maszyn rolniczych.
W ten sposób udało nam się zrównoważyć obroty z Ukrainy obrotami na innych rynkach. Oznacza to, że z ogólnej perspektywy podczas tego roku obrotowego prawdopodobnie odczujemy mniej negatywnych skutków wybuchu wojny, niż pierwotnie zakłądalismy. Oczywiście pod warunkiem, że otrzymamy podzespoły.

terraHORSCH: Czy to oznacza, że sytuacja dotycząca łańcucha dostaw jest nadal napięta?
Philipp Horsch: Oczywiście! To inny, ważny efekt tego międzynarodowego konfliktu, a zarazem ogromne wyzwanie dla nas. Nasze zdolności dostawcze bardzo na tym ucierpiały. Jesteśmy wdzięczni, że nasi klienci i dealerzy to rozumieją, że są z nami i wspierają nas, najlepiej jak potrafią.
Sytuacja była już bardzo trudna z powodu pandemii, a wojna jeszcze bardziej ją pogłębiła. Każdego dnia „walczymy” o dostawy podzespołów i części. Ich nieregularne dostawy prowadzą do tworzenia się dużych stanów magazynowych, ponieważ maszyny nie są wykończone. Na tyle podwyższa to koszty produkcji, że nie można ich już skalkulować. Bardzo trudno jest patrzeć w przyszłość i zastanawiać się nad tym, co ta kosztowo-marżowa sytuacja będzie dla nas oznaczać. Staramy się, aby nasze marże były rozsądne.
Jedynym instrumentem, z którego możemy skorzystać, jest wspólne rozważenie z naszymi dostawcami, co można zrobić, aby wzrost kosztów utrzymać pod kontrolą, tak by podwyżki cen dla końcowego klienta były jak najbardziej umiarkowane, abyśmy mogli rozsądnie utrzymać nasze marże, których jako przedsiębiorstwo potrzebujemy. Ale nie należy też przesadzać. Podejmowanie tego typu decyzji przypomina spacer po linie.
W związku z tym trudno powiedzieć, jak zakończy się ten rok, bo nie wygląda na to, żeby sytuacja w zakresie dostaw i dostępności do części miała się poprawić. Nie można z góry przewidzieć, co będzie dalej, gdyż wszystko jest teraz bardzo niepewne. Obciążenie pracą jest bardzo duże we wszystkich działach. Sytuacja jest bardzo napięta i bardzo wyczerpująca dla naszych pracowników i partnerów. Jednak w końcu przejdziemy przez to razem. W ostatecznym rozrachunku znajdziemy jakieś wspólne rozwiązanie.

terraHORSCH: Jakie nadzieje wiąże Pan z przyszłością?
Philipp Horsch: Przede wszystkim, że wojna się skończy i że odzyskamy stabilność w Europie oraz że będziemy mieć gwarancje pokoju na Ukrainie i w Europie. Następnie,  że w konsekwencji tego koszty energii, surowców itp. również wrócą do normy. Obecnie bardzo trudno jest nam zaplanować koszty, ponieważ nie można przewidzieć, co czeka nas jutro.
Mam wielką nadzieję, że wysoka inflacja, którą obserwujemy dzisiaj na całym świecie, unormuje się do znanego nam poziomu. Na przykład bezpośrednio przed wojną cena stali utrzymywała się na tym samym poziomie, a nawet nieznacznie spadała. Z powodu wojny znowu gwałtownie podskoczyła. Nie wiem, jak długo to potrwa, ale ufam, że być może skończy się szybciej, niż myślimy. Mam również nadzieję, że ceny energii szybko powrócą do normy, podobnie zresztą jak ceny surowców. Wtedy moglibyśmy cofnąć podwyżki cen. Z tym wiążę swoją, a właściwie to naszą nadzieję. Niestety obecnie nie można przewidzieć, czy i kiedy to nastąpi.
Dla nas bardzo ważne jest, by przygotować się na czas po wojnie, by przede wszystkim dzięki fundacji HORSCH aktywnie wspierać odbudowę Ukrainy oraz zaangażować się w prace na rzecz pojednania i uzdrowienia relacji między narodami.