Home » Wydanie 20-2020 » POZNAJ NAS BLIŻEJ » Innowacje i wyzwania (Philipp Horsch)

Innowacje i wyzwania

W wywiadzie dla terraHORSCH Philipp Horsch dzieli się z Czytelnikami swoimi przemyśleniami i pomysłami dotyczącymi tego, jakie będą w przyszłości firmy HORSCH główne obszary rozwoju maszyn i nad czym dzisiaj pracuje. Trzy główne zagadnienia poruszone w tej rozmowie dotyczą nowej generacji Maestro, HorschConnectu i technologii rolnictwa regeneracyjnego.

terraHORSCH: Nowości zaprezentowane na Agritechnica już stały się sukcesem na rynku. Mimo to ten rok nie jest spokojnym rokiem, jeśli chodzi o rozwój maszyn, nieprawdaż?
Philipp Horsch: Zgadza się! Działamy jednocześnie na kilku frontach. Rozwijamy się we wszystkich grupach produktów na całym świecie. Mamy teraz bardzo silny zespół liczący około 150 osób, składający się z menedżerów produktu i konstruktorów. Posiadamy też cztery lokalizacje na całym świecie zajmujące się rozwojem naszych maszyn położone w: Schwandorfie i Landau w Niemczech oraz w USA i Brazylii.
Zespoły z Ameryki Północnej i Południowej są stosunkowo niezależne operacyjnie, ale oczywiście są z nami ściśle powiązane technologicznie. Chciałbym jednak w tym miejscu ograniczyć się do zasadniczych kwestii, które w ostatnich latach stały się ważne w Europie i na świecie.

terraHORSCH: W takim razie zacznijmy od najbardziej obszernego tematu – obszaru Maestro. Stabilny, niezawodny i precyzyjny – to tylko kilka pierwszych określeń, które kojarzone są z siewnikami punktowymi HORSCH. Które z parametrów wpływających na efektywność pracy maszyny zostały zoptymalizowane?
Philipp Horsch: Zawsze postępujemy w podobny sposób: sprawdzone elementy pozostają bez zmian. Natomiast zajmujemy się nowymi zagadnieniami i innowacjami, które są integrowane z istniejącą już maszyną. W tym kontekście chodzi również o takie kwestie jak globalne ujednolicenie linii Maestro. Oznacza to na przykład, że mamy wszędzie te same szerokości międzyrzędzi i używamy tych samych komponentów. Do tej pory prowadziliśmy trzy różne zespoły wysiewające na całym świecie. Obecnie integrowane są również nowe technologie.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że obecna technologia dozowania w naszych siewnikach Maestro sprawiała problemy przy niektórych rodzajach nasion i w określonych warunkach. Na przykład aktualne siewniki wymagały od operatora posiadania dużej wiedzy, aby mógł optymalnie ustawić siew. Tego typu sytuacje skłoniły nas do poszukiwania nowych rozwiązań dotyczących tych czy innych problemów. Zatem kurs na zmiany został obrany już kilka lat temu.

terraHORSCH: Na szczycie listy z pewnością znajdowała się nie tylko łatwość obsługi.
Philipp Horsch: Łatwość obsługi była dla nas niezwykle ważna. Jednak tak naprawdę, nie chodziło jedynie o to. Innymi istotnymi sprawami było dla nas również znaczne zwiększenie użytkowego zakresu prędkości w systemie próżniowym, osiągnięcie większej zmienności w naszych zespołach rzędowych pod względem możliwości wysiewu kultur i odstępów między rzędami, integracja zupełnie nowej, przyszłościowej architektury elektronicznej oraz – co bardzo ważne – umożliwienie tego, aby obie technologie dozowania, tj. systemy: podciśnieniowy nazywany również próżniowym oraz nadciśnieniowy nazywany również strzelającym oparte były na wspólnej platformie modelowej.
Jak widać, postawiliśmy sobie ambitne cele i jesteśmy bardzo zadowoleni z uzyskanego wyniku. Po pierwszym roku produkcji seryjnej i wypuszczeniu około 300 maszyn pracujących na całym świecie jesteśmy pewni, że znajdujemy się na dobrej drodze. Dlatego ufnie spoglądamy w przyszłość.

terraHORSCH: Oba te systemy nadają się do nasion: od małego rzepaku do dużej fasoli. Dzięki temu HORSCH ma możliwość zaoferowania optymalnego systemu wszystkim regionom, uwzględniając wszystkie możliwe warunki na świecie.
Philipp Horsch: Na całym świecie doświadczamy skrajnie różnych warunków: od doskonale, praktycznie na poziomie ogrodowym, przygotowanych pól w Europie, przez stosunkowo nierówne pola z makroagregatami, na przykład w Red River Valley w USA, po czysty siew bezpośredni w Brazylii. Istnieją również różne rodzaje nasion. Wielokrotnie rolki pozycjonujące nie działały, bo było zbyt mokro lub lepko: wyklucza to wtedy stosowanie systemu strzelającego/nadciśnieniowego, a system próżniowy/podciśnieniowy jest jedynym bezpiecznym, stosowanym w takiej sytuacji sposobem.
Zdarzają się też warunki glebowe, które pozwalają na bardzo szybki siew – wtedy system strzelania/nadciśnieniowy ma przewagę. Niektóre nasiona są wrażliwe i podatne na łamanie, inne z kolei są bardzo duże, przez co nie mieszczą się w przewodach o stosunkowo małej średnicy itp. Dla mnie kwestia „najlepszego lub właściwego” systemu, szczególnie w kontekście globalnym, nie jest banalna. Dlatego potrzebujemy obu tych systemów i stawiamy na nie również w przyszłości. Dzięki temu pozostajemy bardzo elastyczni: dla niektórych system próżniowy/podciśnieniowy nadal będzie lepszym rozwiązaniem, z kolei dla innych optymalnym wariantem będzie system strzelający/nadciśnieniowy.

terraHORSCH: Czyli technologia próżniowa/podciśnieniowa pozostaje? Czasami ma się wrażenie, że rozwój wszystkich producentów na świecie coraz bardziej koncentruje się na technologii nadciśnieniowej.
Philipp Horsch: Błąd! Dostrzegamy, że obecnie panuje wręcz renesans naszych siewników próżniowych, ponieważ udało nam się znacznie ulepszyć system pobierania nasion i znacznie zwiększyć precyzję wysiewu przy większych prędkościach. To, co udało się nam zrobić dla obu systemów, wiąże się z tym, że bazują one na identycznych komponentach i identycznej technologii w dozowniku. Nawiasem mówiąc, jest to dozownik, który w dużej mierze działa bez ustawień. 
Oznacza to tyle, co: „wsypać materiał siewny i jazda!”. Jest on bardzo łatwy w użyciu. Bardzo łatwy w przebudowie. Prosty przy zmianie płodozmianu. Właśnie, jeśli chodzi o łatwość obsługi, zrobiliśmy duży krok do przodu.

terraHORSCH: Sezon z tak wieloma nowymi maszynami i technologiami na polu na pewno nie był łatwy. Jak poszło Wam tej wiosny?
Philipp Horsch: Patrząc wstecz na miniony sezon, widać oczywiście, że przy ponad 300 nowych maszynach pracujących w polu natrafiamy na wiele kwestii, które można i należy zoptymalizować. Oczywiście zawierają się w tym również rzeczy, które były bardzo irytujące dla naszych klientów. Niestety przykładowo w tym roku czujniki liczenia ziaren w rurach spustowych przyniósł efekt odwrotny do zamierzonego. Rok był wyjątkowo suchy z dużą ilością kurzu. I to w całej Europie. Pracowaliśmy bardzo intensywnie nad nowymi czujnikami i oprogramowaniem. Wykonaliśmy niezliczone ilości testów w komorach pyłowych. Byliśmy naprawdę bardzo dumni z siebie i pewni. Poszło nam też znacznie lepiej niż w poprzednich latach pełnych kurzu, ale to wciąż jeszcze nie było tak idealne, jak byśmy chcieli! Szczegółowa analiza wykazała, że na szczęście problem jest możliwy do pokonania, a rozwiązanie można było zastosować jeszcze przed końcem sezonu. Zajmujemy się zatem wszystkimi sprawami i przygotowujemy się do nadchodzącego sezonu.

terraHORSCH: Co pojawi się w przyszłości jako następny ważny temat?
Philipp Horsch: Przede wszystkim najważniejszą sprawą dla nas jest obecnie zintegrowanie nowych systemów dozujących we wszystkich znanych modelach, a także wprowadzenie innych nowych wariantów do naszego portfolio na nadchodzący rok – na przykład w zakresie urządzeń zawieszanych na TUZ-ie, jak również dużych wozów nasiennych: tutaj pracujemy nad bardziej pojemnymi i bardziej zmiennymi koncepcjami

terraHORSCH: Maestro DV zapewnia również ogromną różnorodność, ponieważ szynę do siewu punktowego można bardzo szybko i łatwo zamienić na szynę wysiewającą zboże i dobudować do wozu nasiennego. Czy to coś więcej niż tylko produkt dla Europy Wschodniej?
Philipp Horsch: Zauważyliśmy dwie tendencje u naszych klientów: z jednej strony ta technologia jest bardzo dobrze przyjmowana na wspomnianym rynku, z drugiej również niektórzy nasi klienci z Europy Zachodniej chcieliby otrzymać od nas taką maszynę. To pokazuje, jak szybko Maestro DV zyskał akceptację. Oczywiście pracujemy nad dalszym rozwojem tego typu maszyny na rynki w UE, aby była ona technicznie odpowiednia i np. otrzymała również homologację drogową.

terraHORSCH: Czego mógłby Pan sobie życzyć odnośnie do Maestro z technologicznego punktu widzenia?
Philipp Horsch:
Chciałbym połączyć oba światy/systemy dozowania. Mam na myśli system, który umożliwia w czasie jazdy przełączanie między obu systemami. Marzę o tym.

terraHORSCH: HorschConnect był drugim ważnym zagadnieniem na targach Agritechnica. Zawsze opisuje Pan tę technologię jako „bukiet możliwości”. Jakie konkretnie są te możliwości i kiedy będą dostępne?
Philipp Horsch: Cyfryzacja nie zatrzymuje się przed rolnictwem. Wręcz przeciwnie – od lat jesteśmy w samym środku wydarzeń. I cyklicznie doświadczamy wzlotów i upadków. Niektóre z tych rzeczy popychają nas do przodu, inne są kompletnym nonsensem. Jedno jest jednak pewne: ciągle posuwamy się dalej! A bazą do kolejnych rozwojowych kroków jest dla nas podłączenie wszystkich maszyn do Internetu. Dopiero gdy to zostanie zrobione, bukiet nowych możliwości i funkcji będzie jeszcze większy.
W tym kontekście łączymy wszystkie nasze tematy pod hasłem „HorschConnect”. Tutaj pracujemy nad całym szeregiem nowych rozwiązań, które chcemy sukcesywnie oferować naszym klientom, np. rozbudowane opcje obsługi maszyny za pomocą smartfona lub tabletu czy prostego systemu telemetrii, rozbudowane narzędzia diagnostyczne, różnorodne funkcjonalności serwisowe oraz lepsze i bardziej bezpośrednie połączenie rolnika do naszych systemów.
Marzy nam się „HORSCH App Store”, w którym nasi klienci mieliby do dyspozycji wiele przydatnych funkcji cyfrowych i ofert – i to możliwie jak najczęściej bezpłatnych.
Jednocześnie tak zaprojektujemy nasz system, aby był otwarty i kompatybilny z zewnętrznymi dostawcami i aplikacjami. Chcielibyśmy również mieć zewnętrzne opinie w tym obszarze tematycznym. Odnośnie łączności z innymi podmiotami stawiamy między innymi na Agrirouter: tutaj jesteśmy od samego początku i ta platforma stopniowo zyskuje na znaczeniu. Jednak jesteśmy także otwarci na bezpośrednie połączenia.
Tej wiosny na całym świecie rozpoczęliśmy szeroko zakrojone testy polowe. W 2021 roku wystartujemy z pierwszymi funkcjami dla określonych rynków i stopniowo będziemy je implementować na wszystkich kontynentach. Istotne jest tu to, i warto o tym wiedzieć, że wszystko to będzie bardzo łatwe do doposażenia i dlatego wszyscy obecni nasi klienci również będą mogli z tego korzystać.

terraHORSCH: Jaką rolę odgrywa w tej kwestii zagadnienie dotyczące gromadzenia danych oraz obchodzenia się z nimi?
Philipp Horsch: Dane są i pozostaną podstawą wielu bardzo przydatnych funkcji związanych z wykorzystaniem maszyn. To nie jest nic nowego. Obszerne dane od zawsze były dostępne i przechowywane w różnych miejscach – czy to w systemach naszej firmy, czy to u samego rolnika, czy w maszynach. Chodzi o to, aby wszystkie te informacje połączyć w sensowny sposób i generować z nich korzyści dla rolnika. Połączenie wszystkich maszyn w taki sposób, jak powyżej opisałem, stałoby się dużym krokiem w przyszłość. Oczywiście ochrona danych jest najważniejszą sprawą w tych rozważaniach.
Niewątpliwie dane należą do rolnika i każdy rolnik sam zdecyduje, co z nimi zrobić. Dane klientów są przechowywane na naszych serwerach na terenie UE i przetwarzane zgodnie z RODO.

terraHORSCH: Jak zwrócono uwagę w różnych relacjach medialnych napływających do nas z całego świata, podeszliśmy do tego tematu z niewłaściwej strony, gdyż czołowe nagłówki na Agritechnica donosiły, iż HORSCH nareszcie ma również zgrzebło i pielnik.
Philipp Horsch: Zajmujemy się tym zagadnieniem od kilku lat i nigdy nie rozważaliśmy zakupu od istniejącego już na rynku producenta pielnika czy brony posiewnej. Pracujemy nad tymi maszynami na naszych własnych gospodarstwach już tak długo, że szybko stało się dla nas jasne, że musimy i chcemy sami skonstruować te maszyny. Dla mnie tam, gdzie na maszynie napisane jest „HORSCH”, HORSCH musi być również w środku – i to bez wyjątków.

terraHORSCH: Których klientów miał Pan na myśli w przypadku tych zupełnie nowych maszyn? Tradycyjnie HORSCH zawsze opracowuje maszynę dla określonej grupy docelowej, a następnie stopniowo otwiera się na cały rynek z wieloma wariantami i opcjami. Kompaktowe brony talerzowe i opryskiwacze to dobre przykłady z przeszłości.
Philipp Horsch: Chcemy oferować maszyny, które obejmują całe profesjonalne spektrum w zakresie mechanicznej ochrony i pielęgnacji upraw, które są odpowiednie zarówno dla klasycznych ekologicznych lub hybrydowych gospodarstw rodzinnych, jak i dużych przedsiębiorstw. Pielnik czy brona posiewna są zwykle zbudowane dość filigranowo.
Ważnym jest dla nas, aby nasi główni, docelowi klienci, czyli więksi rolnicy, byli w centrum uwagi przy pracach konstrukcyjnych nad maszynami oraz aby zwracać uwagę na solidność i prostotę. Tej wiosny brona Cura ST i pielnik Transformer VF pracowały po raz pierwszy na świecie w dużych, ale wciąż jeszcze ograniczonych ilościach.
Jak dotąd zastosowanie jest bardzo satysfakcjonujące. Okazało się, że w zakresie narzędzi wciąż potrzebujemy dużej różnorodności, aby móc lepiej i dokładniej pracować w najróżniejszych warunkach. I nad tym obecnie pracujemy. Stopniowo zaczyna mieć to coraz większy wpływ na pracę maszyn. Dla nas jednak zawsze ważne jest to, by maszyna była prosta i solidna. Chcemy również używać jak najmniej elektroniki i technik sterowania.

terraHORSCH: Bardzo solidna budowa brony posiewnej i pielnika od razu okazała się niezwykle przydatne tej wiosny, zgadza się?
Philipp Horsch: Susza tej wiosny była dużym wyzwaniem. Na wielu pokazach można było zobaczyć, że nasze maszyny, przede wszystkim Cura ST, przylegają jak przysłowiowa deska do powierzchni pola i pozostawiają doskonały obraz wykonanej pracy, w tym nawet na suchych, twardych podłożach. Wynika to oczywiście z konstrukcji maszyn i potwierdza, że w tym przypadku zrobiliśmy wszystko prawidłowo. Lekki sprzęt ma trudności z rozbijaniem skorupy i penetracją gleby. Mają one trudności ze spokojną pracą. To pokazuje, że ogromną zaletą jest nasz styl budowy maszyn i że maszyny te po prostu dużo pewniej „leżą” na glebie. Dzięki temu można jechać z większą prędkością, a mimo to nadal pracować filigranowo i precyzyjnie. Tak samo jest z Transformatorem – w razie potrzeby przykładamy duże ciśnienie na paralelogram pielnika, w efekcie czego pracuje on płynnie i bardzo precyzyjnie.

terraHORSCH: Ten wywiad przeprowadziliśmy na początku maja, kiedy wszyscy wciąż byliśmy w środku lockdownu wymuszonego wirusem COVID-19. Co Pan myśli o pandemii z perspektywy HORSCHA i całego rolnictwa?Philipp Horsch: W trakcie wywiadu sporo rozmawialiśmy o wiosennych doświadczeniach z naszymi maszynami. Rok z koronawirusem był oczywiście bezprecedensowym wyzwaniem. Przeprowadzenie wszystkich testów i doświadczeń, zwłaszcza w kontekście tego, że nie zawsze centrala mogła towarzyszyć wszystkim planowanym działaniom, nie było proste. Nasi koledzy, dealerzy i klienci naprawdę się zaangażowali, tak że wszystko poszło dużo sprawniej i lepiej, niż zakładaliśmy w marcu. Zasadniczo byliśmy jednymi z pierwszych, którzy zareagowali na pandemię, odwołując nasze duże seminarium z 700 gośćmi. Nie wszystkim się to podobało na początku marca. Dzisiaj wszyscy mówią: to była prawidłowa decyzja. Proszę sobie wyobrazić, co mogłoby się wtedy wydarzyć. Z dzisiejszej perspektywy jesteśmy zadowoleni i wdzięczni, że wszystko, co wydarzyło się po lockdownie z 16 marca, poszło tak gładko. Mieliśmy wiele obaw, na przykład w jaki sposób będą działać dostawy części zamiennych i dział obsługi klienta lub czy będziemy w stanie dostarczyć na czas wszystkie wciąż zaległe maszyny. Dzięki solidarności naszych pracowników sprostaliśmy do dzisiaj prawie bez problemu wszystkim wyzwaniom. Podziękowanie za to należy się naszym zaangażowanym pracowniczkom i pracownikom.
Trzeba też powiedzieć, że kryzys przyczynił się do pozytywnego spojrzenia na rolnictwo. Jesteśmy wdzięczni, że nasi klienci nieprzerwanie mogli, a ponadto chcieli i musieli pracować. Podczas gdy w 2019 roku rolnicy, którzy byli pod ogromną presją społeczną, zostali usłyszani w Berlinie dopiero po demonstracjach z setkami ciągników, tak od czasu koronawirusa COVID-19 w 2020 roku opinia publiczna była znacznie bardziej pozytywnie nastawiona do rolnictwa. Mam nadzieję, że jest to stały, pozytywny trend.