Home » WYDANIE 25-2022 » Raport z gospodarstwa » Nabrał ochoty na opryskiwacz samojezdny: Burger Lelies en Tulpen BV, NL

Nabrał ochoty na opryskiwacz samojezdny

Holender Geert Burger rozmnaża tulipany i lilie. Ich uprawa wymaga bardzo intensywnej ochrony roślin, ponieważ atak wirusa decyduje o przyjęciu lub odrzuceniu sadzonek. Dla większego bezpieczeństwa, wydajności i komfortu podczas stosowania środków ochrony roślin rolnik zainwestował wiosną w samojezdną maszynę HORSCH Leeb ze zbiornikiem na roztwór o pojemności 8000 l, 36-metrową belką i nowoczesną technologią rozpylaczy PWM (modulacja szerokości impulsów). W rozmowie z nami Geert Burger opowiada o swoich doświadczeniach związanych z pracą tą maszyną podczas pierwszego sezonu.

Geert Burger studiował ogrodnictwo i ekonomikę przedsiębiorstw, a obecnie wraz ze swoim siostrzeńcem prowadzi przedsiębiorstwo Burger Lelies en Tulpen BV, którego główna siedziba znajduje się w małej miejscowości – Espel, oddalonej zaledwie 2 km od jeziora IJsselmeer. Mężczyźni specjalizują się w rozmnażaniu tulipanów i lilii. Rocznie uprawiają 150 ha cebulek kwiatowych, z czego 50 ha tulipanów i 50 ha lilii w promieniu 20 km od miejscowości Espel, a resztę w drugim gospodarstwie w północnej Holandii oraz na polach w południowej prowincji Limburg. „Rozmnażamy około 40 odmian tulipanów i 20 odmian lilii. W sumie istnieje ponad 2000 odmian tulipanów i 500 odmian lilii”, wyjaśnia Geert Burger.
Podobnie jak większość jego kolegów z prowincji Flevoland Geert Burger jest ma to szczęście, że może pracować na bardzo żyznych glebach piaszczystych i gliniastych, z wystarczającą ilością wody do nawadniania, czyli ma najlepsze warunki do uprawy cebulek kwiatowych. Pola nie są jednak jego własnością. „My wyłącznie dzierżawimy, a ponieważ zarówno tulipany, jak i lilie wymagają pięcioletniej przerwy w uprawie, jesteśmy w roli dzierżawimy je z odpowiednio dużą liczbą rolników. W tym pomaga, praca nowoczesnymi maszynami chroniącymi glebę i środowisko”, mówi Geert Burger, wyjaśniając ważne dla niego ogólne warunki współpracy.

Zbiór lilii

Na początku listopada jego zespół jest zajęty zbiorem lilii i sadzeniem cebulek tulipanów. Duże przyczepy w zaprzęgu z ciągnikami wjeżdżają nieustannie na teren gospodarstwa i wyładowują tam swoją zawartość, tj. ziemię, korzenie i żółto-białe cebulki do 20-tonowego bunkra odbiorczego stojącego przed dużą halą. Tam cebulki kwiatowe przechodzą wieloetapowy proces czyszczenia na mokro i sortowania, a następnie są umieszczane w drewnianych skrzyniach i suszone powietrzem. Później w podobnie dużym obiekcie technicznym cebulki są obierane z resztek roślinnych przez ręce wielu starannie pracujących pracowników, a następnie automatycznie sortowane według wagi.

światowy handel

„Większość zbiorów trafia do naszych klientów. Są to holenderskie firmy eksportowe, które handlują cebulkami na całym świecie. O ile cebulki tulipanów są sprzedawane w mniej więcej równych częściach głównie w kraju oraz w krajach europejskich w celu hodowli kwiatów ciętych, o tyle zaledwie 10% cebulek lilii pozostaje w naszym kraju. Większość jest wysyłana z Rotterdamu do takich krajów jak Meksyk, Kolumbia, Japonia i Chiny” – wyjaśnia producent cebulek.

Metody rozmnażania

Niewielka część zbiorów jest ponownie wykorzystywana do rozmnażania. W przypadku lilii rozmnażanie odbywa się z łusek. W tym celu poszczególne łuski cebulki są odłamywane, sadzone w mech torfowy i w ciemnej, klimatyzowanej hali przechodzą symulowane lato i zimę. Po 13 tygodniach w temperaturze 23°C na łuskach można zobaczyć młode cebulki – średnio dwie na łuskę. Duża cebulka lilii wytwarza około 25 łusek, a więc Geert Burger wyhodowuje około 50 nowych cebulek z jednej cebulki. Kolejne 13 tygodni w temperaturze 5°C i będzie mógł wysadzić młode cebulki lilii w glebę. Cały ten proces trwa zaledwie sześć miesięcy.
W przypadku tulipanów rozmnażanie wegetatywne odbywa się poprzez cebulki potomne. Tulipan tworzy jedną lub dwie takie cebulki. Rosną one na cebulce matecznej wiosną i latem, po czym w lipcu zostają wyorane i rozdzielone. Natomiast w październiku/listopadzie są ponownie sadzone.
Tulipany i lilie mają również różne okresy wegetacyjne, tak więc ośmioosobowy zespół Burger Lelies en Tulpen BV ma co robić przez cały rok. W okresie zbiorów wspiera ich 30-40 pracowników sezonowych.

Duża intensywność oprysków

W przypadku obu rodzajów cebulek istotne jest utrzymanie jak najniższego poziomu nosicieli chorób. Wynika to z tego, że infekcja wirusowa obniża jakość, w efekcie czego wystarczy zaledwie 5% porażenia, by materiał sadzonkowy został odrzucony, a wtedy nadaje się już tylko do biogazowni. „A chodzi o sumę 35 000 €/ha. Do tego dochodzi mniej więcej taka sama kwota za wyjściowy materiał sadzonkowy. Dlatego mszyca jest naszym największym wrogiem i w walce z nią nie podejmujemy ryzykownych decyzji” – podkreśla Geert Burger.
Od końca lutego aż do zbiorów rozpoczynających się w drugim tygodniu czerwca Geert pryska swoje tulipany raz w tygodniu, a jeśli jest bardzo ciepło, to nawet co pięć dni, przy czym wykonuje około 20 przejazdów rocznie. W liliach robi nawet 30 przejazdów, dzięki czemu roczny obszar oprysków wynosi 2500 hektarów, biorąc pod uwagę tylko walkę z wirusem. Ponadto stosuje również środki chwastobójcze i grzybobójcze na łącznej powierzchni rocznej rzędu około 250 ha.
Stosuje też chemiczno-syntetyczne insektycydy i przede wszystkim płynne repelenty, czyli środki odstraszające. „Testujemy również aloes. W porównaniu z tradycyjnymi środkami odstraszającymi jest on o 30% mniej skuteczny, co jest ryzykiem, na które, jak powiedziałem, nie możemy sobie pozwolić. Jeśli w przyszłości będziemy musieli częściej używać takich ekologicznych produktów lub włączać je do naszej strategii oprysków, to zakładam, że będziemy musieli częściej pryskać”, spekuluje Geert Burger i dodaje: „Dzięki naszemu nowemu opryskiwaczowi na pewno będziemy mieli wystarczającą wydajność”.

Pierwszy opryskiwacz samojezdny

Na początku tego roku Geert po raz pierwszy zdecydował się na samojezdny model HORSCHA Leeb 8300 PT ze zbiornikiem ze stali nierdzewnej o pojemności 8000 l, belką o szerokości 36 m, rozstawem dysz co 25 cm, technologią regulacji ciśnienia w oponach i nowoczesną modulacją szerokości impulsu dysz (PWM). „Wcześniej korzystaliśmy z opryskiwacza ciągnionego 4000 l z belką 36 m. W którymś momencie stanęliśmy jednak przed koniecznością nowej inwestycji. Wówczas pojawiło się pytanie: zainwestować w takie samo urządzenie i nowy ciągnik czy zdecydować się na opryskiwacz samojezdny. Z perspektywy czasu nasza decyzja, jaką wtedy podjęliśmy, była słuszna.
Jesteśmy przekonani na 100 procent do naszego opryskiwacza samojezdnego. Dla nas jest on pod każdym względem lepszy niż zaprzęg z ciągnikiem”, wyjaśnia Geert Burger. Jego operator zajmujący się ochroną roślin jeździ tą maszyną o mocy 310 KM od maja i jak dotąd jest bardzo zadowolony. Ma lepszą widoczność w przód, potrzebuje znacznie mniej czasu na przezbrajanie i może wygodnie obsługiwać cały opryskiwacz, w tym technologię modulacji szerokości impulsów Raven, bezpośrednio z kabiny. Wystarczy, że wybierze tylko żądaną odległość do obszaru pryskania oraz określi ilość wody i ciśnienie.
A w przypadku jakichkolwiek usterek, takich jak np. zatkana dysza, automatycznie otrzymuje informację na terminalu. Operator maszyny oraz jego szef są również entuzjastycznie nastawieni do sterowania GPS-em. „Dzięki dokładności RTK nie ma już żadnych nakładek podczas oprysku. W rezultacie przy każdym przejściu oszczędzamy 1-3% pestycydów. Przy zużyciu pestycydów przekraczających 200 000 euro rocznie, ta ilość finansuje dodatkowe wakacje” – oblicza z uśmiechem Geert Burger.
Pod względem zużycia paliwa opryskiwacz samojezdny jest porównywalny z zaprzęgiem ciągnik plus opryskiwacz zaczepiany 4000 l i wynosi 9 l/h podczas oprysku i 25 l/h podczas jazdy po drogach (50 km/h), ale za to technologia regulacji ciśnienia w oponach powoduje znacznie łagodniejsze działanie na glebę w mokrych warunkach. „Ochrona gleby jest dla nas i właścicieli pól bardzo ważną kwestią, dlatego do przejazdów używamy zawsze tych samych kolein. W końcu 8300 PT waży bez ładunku 12,5 t” – przekonuje Geert Burger.

Redukcja znoszenia

W Holandii prawie każdy grunt orny graniczy z jakimś zbiornikiem wodnym, a firma Geert Burger pracuje na 7-metrowym uwrociu, które pozostaje nieuprawiane. Podczas skrętu opryskiwaczem kierowca musi za każdym razem złożyć belkę, aby nie wystawała nad wodę. „Dlatego zdecydowaliśmy się na 5-segmentowe składanie belki zamiast zwykłego 7-segmentowego. Byłoby fajnie, gdyby można było nią sterować trochę szybciej” – tłumaczy rolnik.
Aby uniknąć znoszenia do wody, prędkość jazdy podczas oprysków w Holandii została prawnie ograniczona do maksymalnie 8 km/h. „Nasz poprzedni opryskiwacz nie mógł zachować tej prędkości aż do końca pola. Cena, jaką za to zapłaciliśmy, to z jednej strony mniejsza wydajność, a z drugiej strony jakość oprysku na skraju pola, która w tym rejonie była zawsze gorsza niż na pozostałym obszarze”, wspomina Burger.
„Za pomocą nowego opryskiwacza chcieliśmy zmniejszyć odległość do obszaru docelowego i poprowadzić belkę maksymalnie 30 cm nad uprawą. Zapobiega to znoszeniu, ale wymaga wyważonego, płynnego prowadzenia belki oraz koncepcji rozpylaczy z rozstawem 25 cm. Nasza nowa maszyna oferuje i jedno, i drugie, a przy użyciu dyszy 50% automatycznie spada do 90% redukcji znoszenia”, wyjaśnia.

Modulacja szerokości impulsów

Dzięki modulacji szerokości impulsów, którą Geert Burger zamówił w odpowiednim czasie, jego operator może teraz jechać z dopuszczalną prędkością 8 km/h aż do uwrocia i w porównaniu z poprzednim opryskiwaczem uzyskuje prawie dwukrotnie większą powierzchnię oprysku. „Ze względu na to, że dzięki PWM ciśnienie w dyszy, a tym samym wielkość kropli, jest zawsze taka sama, niezależnie od prędkości jazdy, gwarantuje nam to niezmiennie dobrą jakość aplikacji i bardzo dobry efekt. Jestem głęboko przekonany, że zobaczymy to również w plonach” – mówi Geert Burger. Dodatkowo duży zbiornik na roztwór umożliwia zwiększenie ilości cieczy z 300 do 350 l/ha.

Technologia Ravena kosztowała go dodatkowo 1000 euro za metr szerokości belki, ale dzięki niej korzysta teraz z ulgi podatkowej na zyskach w wysokości 27% ceny zakupu opryskiwacza. „Oprócz wielu zalet technicznych opryskiwacza ta również zmotywowała nas do zakupu samojezdnego 8300 PT firmy HORSCH”, podsumowuje przedsiębiorca.

Uprawa tulipanów

O ile lilie lubią miejsca piaszczyste, to tulipany tolerują średnio ciężką glebę gliniastą. Lilie są często umieszczane w płodozmianie po burakach cukrowych i cebuli. Natomiast tulipany preferują ziarno lub trawę jako przedplon. Sadzi się je w październiku/listopadzie, a lilie w marcu.
Geert Burger nie uprawia ścierniska po zbożu na tulipany, ponieważ nie chce zakopywać ścierniska i resztek słomy. Zamiast tego pracuje maszyną łopatową (głębokość 25-30 cm) i glebogryzarką z nożami, zanim jesienią cebulki tulipanów zostaną posadzone do ziemi. Celem tych działań jest wykorzystanie resztek pożniwnych do ochrony cebulek i gleby przed zamuleniem i nasiąkaniem wodą w okresie zimowym. Jako przygotowanie pod sadzenie cebulek lilii, Geert Burger wykorzystuje żyto ozime jako międzyplon, aby zapewnić niezbędną sprawność gleby.
Następnie wiosną przygotowuje pługiem bruzdy do sadzenia. Podczas sadzenia cebulek kwiatowych pole jest uprawiane po okręgu od wewnątrz na zewnątrz w zagonach o szerokości 1,8 m zgodnie z cyfrową kartą roślin. Maszyna do sadzenia automatycznie wybiera cebulki różnych odmian, wielkości i roczników oraz automatycznie pomija ścieżki technologiczne potrzebne do późniejszych prac pielęgnacyjnych. Do sadzenia tulipanów stosuje się siatki, które ułatwiają późniejszy zbiór.
Rośliny otrzymują niewielką ilość nawozu zimą, a główną dawkę w lutym/marcu, kiedy z gleby wychodzą pierwsze pędy. Następnie aplikuje się środki do ochrony roślin i dokonuje ręcznej selekcji pod kątem porażenia wirusem. Tulipany są przerzedzane w okresie kwitnienia, to jest w kwietniu/maju. Po kwitnieniu są przycinane i zbierane osiem do dziesięciu tygodni później, licząc od drugiego tygodnia czerwca.
Lilie od momentu ich posadzenia w marcu co trzy tygodnie otrzymują niewielką dawkę nawozu – w sumie około dziesięciokrotnie/ dziesięć razy. Ścina się je wtedy, gdy kwitną. Do czasu zbiorów w październiku/listopadzie łan jest regularnie spryskiwany przeciwko wektorom wirusów i selekcjonowany.
Cebulki kwiatowe nie tworzą dużej masy korzeniowej i potrzebują dużo wody, na przykład tulipany trzeba deszczować sześć do siedmiu razy w roku, a lilie nawet do dziesięciu.
Zbiór w gospodarstwie Geerta Burgera odbywa się przy użyciu konwencjonalnej technologii zbioru Amac, ale również tutaj stosowana jest karta roślin, tak aby różne partie cebuli mogły być zbierane oddzielnie.