Home » Wydanie 21-2020 » Raport z gospodarstwa » Stawiać na przyszłość: Jean-Luc Didier, FR

Stawiać na przyszłość

W gospodarstwie Jeana-Luca Didiera wszystko krąży wokół jednego celu: radykalnej redukcji kosztów produkcyjnych. Od 2005 roku kluczową maszyną w jego systemie zarządzania gospodarstwem jest HORSCH Sprinter ST. „To nie było dla mnie takie oczywiste od początku. W pierwszej chwili byłem dość sceptyczny” – mówi rolnik terraHORSCH, tłumacząc, w jaki sposób nabrał przekonania do Sprintera ST.

Jean-Luc Didier prowadzi gospodarstwo w departamencie Haute-Marne we Francji. Rolnictwo uprawia bardzo pragmatycznie. Pracuje metodami, które uważa za najlepsze dla swojego gospodarstwa - bez dogmatycznego nalegania na to, która z nich jest jedynie słuszna. Jego indywidualny system pracy opiera się na jego własnych eksperymentach i nie zawsze daje się skopiować – zwłaszcza na gleby o dużym potencjale.

Farma składa się z dwóch gospodarstw oddalonych od siebie o 50 km. Warunki klimatyczne są podobne. Dostępne są zarówno silosy zbożowe, jak i płaskie magazyny. Czasami pola są położone dość daleko od siebie. Jednak gleby obu gospodarstw różnią się zasadniczo. 65% kamienistych gleb znajduje się na płaskowyżu Barrois. Głębokość warstwy uprawnej waha się od 10 cm do 30 cm, a udział kamieni przekracza czasami 50%. 25% to osuszone, hydromorficzne gleby gliniaste, a pozostałe 10% to zdrowe, ilaste ziemie. Niektóre z nich składają się w 60% z gliny, z kolei inne są bardzo kamieniste. Pod względem opadów różnice między obydwoma lokalizacjami stanowią czasami 200 mm. Średnie opady wynoszą 950 mm rocznie i przypadają głównie jesienią i zimą. Jean-Luc Didier jest nie tylko rolnikiem, ale także aktywnym usługodawcą.
„Moje warunki są dalekie od idealnych”, mówi Jean-Luc Didier. „Zwłaszcza że niektóre pola położone są bardzo stromo – różnica wysokości dochodzi do 100 m – oraz dlatego, że powracające nieprzewidywalne zjawiska klimatyczne ostatnich kilku lat mają ogromny wpływ na plony i jakość produktów. W tym miejscu podam przykład, abyście mogli Państwo lepiej wyobrazić sobie skalę zjawiska: w 2019 roku wpierw dotknęła nas trzymiesięczna susza, a za to jesień była wyjątkowo mokra: 392 mm w trzy miesiące!”

Przestawienie

Jean-Luc Didier przejął gospodarstwo w 1995 roku. Ze względu na dużą ilość kamieni, gleby gliniaste oraz na wydajność pracy, od 49 lat, czyli od 1971 roku, pracuje bezpłużnie i wyłącznie w siewie bezpośrednim. W 2005 roku powiększył powierzchnię gospodarstwa o 75%. Aby stało się to opłacalne, należało zreorganizować park maszynowy. „W tamtym czasie wiele typów maszyn, było podwójnych np. cztero- i sześciometrowa brona wirnikowa, sześcio- i ośmiometrowy siewnik – łącznie mieliśmy cztery siewniki. Było dla nas zrozumiałe, że możemy tutaj zaoszczędzić. Dlatego sprzedałem 34 maszyny i kupiłem 17, spośród których niektóre były używane”.
W tamtym czasie kierownik gospodarstwa nadal koncentrował się na intensywnym rolnictwie i uprawiał typowe dla tego regionu kultury, takie jak: rzepak, jęczmień ozimy i pszenicę ozimą. Koszty maszyn należało dokładnie obliczyć, bez zbędnych inwestycji, ale także bez utraty jakości siewu.

„Szukałem 6-metrowego siewnika, który sprawdziłby się na różnych glebach – szybko i bez potrzeby ciągłej zmiany ustawień. Pod względem jakości i wszechstronności taki siewnik musiałby zastąpić cztery maszyny i gwarantować taką samą jakość wysiewu nasion na gliniastych glebach hydromorficznych, jak gwarantuje to siewnik z broną wirnikową. Oczywiście przy wszystkich tych zmianach nie chciałem stracić na jakości plonów. I wreszcie koszty eksploatacji powinny być podobne do naszego starego siewnika Nodet. Jednak w tamtym czasie nie było na rynku siewnika, który spełniłby wszystkie te życzenia.
W roku 2005 nie byłem jeszcze klientem firmy HORSCH. Nie interesował mnie siewnik nabudowany na glebogryzarce. Wydawał mi się zbyt skomplikowany. W moich oczach był to pożeracz energii bez wystarczającej przepustowości. Nie byłem również zainteresowany Airseeder CO. Koncepcja ta nie wydawała mi się wtedy obiecująca. Co prawda uważałem, że siewnik z redlicą zębową jest dobry, ale w przypadku siewnika Airseeder były one montowane na podwójnej sprężynie z wieloma ruchomymi częściami. Gdy na rynku pojawił się Sprinter ST, był w stanie sprostać co najmniej jednemu z moich wymagań: zakup po jak najniższej cenie oraz niskie koszty eksploatacji możliwe głównie dzięki systemowi FlexGrip. Mimo to nie byłem do końca do niego przekonany. Kiedy Michael Horsch wyjaśnił mi, że wiele maszyn Airseeder CO zostało sprzedanych do Wielkiej Brytanii i że tamtejsi klienci mają plony pszenicy w wysokości 100 dt, podjęcie decyzji stało się proste. Od tego czasu mój system rolniczy całkowicie się zmienił. Z moim nowym parkiem maszynowym potrzebuję zaledwie 1,9 kM na hektar (łącznie z ochroną roślin), pomimo tego że pola położone są daleko od siebie i na stromych zboczach”.

Wątpliwości co do wszechstronności sprintera

Zmiana systemu uprawy i parku maszynowego była początkowo dla Jeana Luca Didiera krokiem w nieznane. „Byłem sceptyczny, ponieważ musiałem wymienić siewnik na bronę wirnikową, co zawsze wydawało mi się ostatecznym rozwiązaniem, gdy już nic innego nie było możliwe. Można nim było siać w ekstremalnie trudnych warunkach. Przezornie przez rok trzymałem swoją drugą czterometrową maszynę – tak na wszelki wypadek”. Rolnik z przyjemnością przytacza nam tę anegdotę: „Kiedyś na początku listopada zasiałem pszenicę po słonecznikach. W bardzo mokrych warunkach. Okno czasowe, w którym nie padało, było wyjątkowo wąskie. Aby móc siać ciągnikiem z oponami bliźniaczymi, podniosłem przednią część siewnika tak, aby traktor nie ślizgał się po pochyłościach. Utrzymałem prędkość roboczą 15 km/h. W końcu musiałem zasiać 60 hektarów w jeden dzień! Podczas wschodów, a nawet podczas żniw, zauważyłem, że praca była praktycznie identyczna jak przy kombinacji brony wirnikowej z siewnikiem.

Zauważyłem również, że utrzymywanie dużej prędkości pracy Sprinterem i konsekwentne rozbijanie gleby sprawia, że nie zagęszcza się w bruździe, co z kolei sprzyja przepuszczalności wody w bruździe, a to ułatwia wchłanianie wilgoci przez rośliny. Dlatego sprzedałem również ostatni siewnik z broną wirnikową z mojego gospodarstwa”.

Ekonomiczny siewnik

„Sprinter ST jest bardzo ekonomiczny z kilku powodów. Po pierwsze jest to siewnik zębowy. Moim zdaniem jego redlice zębowe zużywają się wolniej niż talerzowe. Zęby są sztywne i dzięki temu mniej podatne na zużycie, a koła w nowych modelach wystarczająco duże, aby podwozie dobrze się na nich wsparło, więc nie trzeba ich wymieniać w najmniej odpowiednim momencie.
W przypadku pierwszego modelu blachy ślizgowe przy redlicy Duett Schar zmieniłem dopiero po 6000 hektarach. W nowych modelach trzeba było wymienić jedynie kąt nachylenia zęba, natomiast sam ząb pozostał bez zmian.
Mam już trzeciego Sprintera. Pierwszy sprzedałem, bo chciałem mieć podwójny zbiornik i ze względu na przepisy ruchu drogowego. Drugi sprzedałem, żeby spełnić normy hamowania oraz ze względu na jedyną wadę siewnika: zapotrzebowanie mocy. Mój obecny Sprinter ma o dwa zęby mniej – to ważny czynnik zmniejszający zapotrzebowanie na siłę uciągu. Dzisiaj, gdy wysiewam redlicą Duett Schar, średnie zużycie oleju napędowego wynosi 7 litrów na hektar” – wyjaśnia Jean Luc Didier.
Ze względu na nowe wymagania dotyczące siewu redlice Duett zostały zastąpione węższymi, które poruszają mniej gleby i dzięki temu są łatwiejsze w uciągu.
Oprócz aspektu czysto technicznego, który czyni tę maszynę oszczędną w konserwacji i zużyciu paliwa, Sprinter posiada również inne zalety, jeśli chodzi o zapotrzebowanie czasu pracy i logistykę. „Maszyna jest łatwa w konfiguracji i masywna, dlatego nawet pracownicy sezonowi mogą ją szybko obsłużyć. Wystarczy włożyć ograniczniki głębokości, aby ustawić nachylenie maszyny i głębokość siewu”. Przestrzegając zalecanych wymiarów dotyczących transportu drogowego, oszczędzamy czas przy większych odległościach. Nie potrzebuję ani dodatkowego samochodu, ani dodatkowego pracownika. Duży zbiornik o pojemności 5000 l zmniejsza liczbę przejazdów tam i z powrotem do gospodarstwa. „W związku z tym musieliśmy zreorganizować nasze godziny pracy. Obecnie możemy obsiewać większą powierzchnię przy mniejszej liczbie maszyn i mniejszym personelu. Doceniam też duże opony naszego Sprintera” – wyjaśnia rolnik.

Nowe pytania

Początkowo głównym powodem, dla którego Jean Luc Didier nabył Sprintera, było równe, powtórnie zagęszczone łoże siewne. Dziś pojawiają się zupełnie nowe problemy: maszyna musi być w stanie pracować zarówno w resztkach roślinnych, jak i międzyplonach.
„Od pięciu lat mam świadomość, że zmienia się zewnętrzne postrzeganie naszego zawodu. Jesteśmy pod dużą presją społeczną. Ciągle otrzymujemy nowe przepisy dotyczące ochrony środowiska i mamy też inne problemy, takie jak zanieczyszczenie gleby, szkodliwe owady i utrata niektórych substancji aktywnych, jednocześnie nie mając żadnej alternatywy dla nich. Obejmuje to na przykład glifosat. Jeszcze rok, dwa lata temu byłem przekonany, że będzie on nadal tolerowany w rolnictwie zachowawczym – przynajmniej do czasu pojawienia się nowej substancji czynnej. Podsumowując, wiele czynników wpłynęło na moją decyzję dotyczącą nowych systemów produkcyjnych, które zadecydowały o obraniu nowego kierunku. W naszym regionie, z naszymi warunkami klimatycznymi i wyjątkowo suchymi glebami, kierujemy się, jak sądzę, w kierunku rolnictwa nieintensywnego. I to jest model, na który ostatecznie się zdecydowałem ”.
Zdaniem Jeana-Luca Didiera wymaga to również uprawy „egzotycznych” upraw: „Chociaż niekoniecznie odpowiadają one naszym glebowo-klimatycznym warunkom, są nieodzowne dla bardziej ekstensywnej koncepcji. Groch nie jest przystosowany do gleb kamienistych, a owies, len i słoneczniki reagują wrażliwe na suszę. Kukurydza nie lubi kamieni ani wód stagnujących wiosną i jesienią. Soja boi się suszy latem i można ją zbierać dopiero późną jesienią. Jednak każda z tych roślin odgrywa ważną rolę w „higienie” pól i utrzymaniu równowagi gleby. Nadal można uprawiać rzepak, nawet jeśli jest to uprawa intensywna. Musi on jednak być częścią szerokiego płodozmianu, który zawiera uprawy jare. W tej chwili uprawiam rzepak, soję, groszek letni, len oleisty, słoneczniki, pszenicę ozimą i jarą oraz jęczmień ozimy i jary. W przyszłości będziemy musieli być przygotowani na utratę części pieniędzy na tych poszczególnych uprawach – szczególnie na plonach – ale to znowu się zwróci, patrząc z perspektywy wszystkich członów zmianowania”.
Zarządzanie gospodarstwem z rozszerzonym płodozmianem jest więc logiczną konsekwencją dla rolnika, którego koncepcja uprawowa jest całkowicie ukierunkowana na drastyczne obniżenie kosztów. Ze względu na to, że maksymalne plony zostały już osiągnięte, nie są one już głównym czynnikiem rentowności farmy – z wyjątkiem aktualnego sektora BIO. Jedyną dźwignią, za pomocą której można nadal wpływać na wynik ekonomiczny, są koszty produkcyjne. „Przy obecnych tak ekstremalnych warunkach pogodowych coraz trudniej jest mieć nadzieję na duże zbiory. Jeśli kilka lat z rzędu za każdym razem każdy sezon produkcyjny jest dla Ciebie dużym wyzwaniem, to trzeba jeszcze raz przemyśleć na nowo całą koncepcję uprawową. Jesteśmy w ślepym zaułku również jeśli chodzi o stosowanie środków ochrony roślin, gdyż zostaniemy zmuszeni do ich redukcji. Dlatego chcę oczyścić swoje pola bez uzależniania się od herbicydów. Moim zdaniem system uprawy z szerokim płodozmianem i metodą operacji oddzielnych lub siewem bezpośrednim jest najlepszym rozwiązaniem dla naszych gliniastych gleb wapiennych o tak niewielkim potencjale”.

Sprinter ST w systemie szerokiego płodozmianu

Jean-Luc Didier uprawia dużo międzyplonów i roślin na nawóz zielony. Stawia na rośliny bogate w białko, wykę, gorczycę etiopską, facelię i – w przypadku problemów ze strukturą gleby – bobik.
„Po omłocie nowe kultury są wysiewane siewnikiem Sprintera ST bezpośrednio w ściernisko, szczególnie na glebach bardzo kamienistych. Dlatego zainwestowałem w nowe wąskie redlice z dwoma otwarciami położonymi jeden nad drugim. Małe nasiona umieszczane są płycej niż ziarna o dużej średnicy, takie jak np. bób. Wysiewam nasiona co 28 cm. W 2018 i 2019 roku mieliśmy wyjątkowe warunki siewu: ekstremalną suszę latem i bardzo mokrą jesień. To, co było ekonomiczne i to, co nie, nie miało już wtedy znaczenia. Dla nas ważne było wówczas to, by w ogóle można było coś wysiać”.
„Dzięki mojej konfiguracji Sprintera mogę wysiewać zielony nawóz, który przywróci równowagę moim glebom. Moje gleby są tak naprawdę zbyt bogate w próchnicę. Zwiększa to rezerwy użytkowe, ale ogranicza skuteczność niektórych herbicydów doglebowych. Jeśli zawartość węgla jest zbyt wysoka, nie ma wystarczającej ilości azotu. Dlatego trzeba go dostarczać. To właśnie robią rośliny zielonego nawozu. Ponadto dostarczają one również cukru. Są też pożywką dla bakterii oraz sprzyjają mineralizacji próchnicy i odpowiedniemu jej wykorzystaniu przez uprawy jare”.

Jean-Luc Didier używa tych redlic także do siewu rzepaku, dzięki czemu Sprinter ST ma większą siłę uciągu. Jednak zmienia je do wysiewu zbóż. „Używam wtedy redlicy z otworami położonymi obok siebie i środkowej do nawozu. Działa to na tej samie zasadzie, co w przypadku redlicy Duett Schar, ale ma ona cieńszą i mniej głęboką końcówkę, przez co potrzebuje mniejszej mocy uciągu, bo nie przenosi na powierzchnię pola mniej wilgotnej gleby. Niezależnie od typu maszyny, którą się wybierze, każda z nich ma zalety i wady. W tym ostatnim przypadku głównym problemem jest to, że nawóz umieszczany jest nie za głęboko, a dwa otwory wysiewające są bardzo blisko siebie. Moim celem jest tak dobre poznanie zasad siewu bezpośredniego, aby móc tak dokładnie penetrować glebę, jak to tylko możliwe, by gleba jak najmniej pracowała, aby utrzymać wilgoć w niej i ograniczyć wschody chwastów”.

Wszechstronny siewnik

Pomimo paru początkowych problemów, które zostały jednak szybko rozwiązane przy wsparciu zespołu serwisowego HORSCH, Jean Luc Didier jest bardzo zadowolony z zakupu. „To już trzeci Sprinter ST”, mówi. W przyszłości siewnik ten będzie jedynym siewnikiem w jego gospodarstwie – zarówno na glebach podmokłych, jak i kamienistych, w warunkach suchych z wąskimi końcówkami, a także w mokrych z podniesionym wałem. Sprinter doskonale sprawdza się na glebach przygotowanych powierzchniowo z redlicą nawozową, a także z wąskimi końcówkami, dzięki którym nie przeszkadza glebie. Wąskimi końcówkami Sprinter może też siać bezpośrednio w krótko ścięte ściernisko bez wciskania słomy w dno bruzdy i bez nadmiernego zużycia paliwa. Na koniec naszej rozmowy Jean Luc Didier dodaje: „Życzyłbym sobie, aby następna wersja Sprintera mogła wysiewać również w dobrze rozwinięty zielony nawóz. W swojej karierze zawodowej zawsze starałem się stopniowo dostosowywać poszczególne rzeczy, bez całkowitego kwestionowania systemu uprawy, który w przeszłości pokazał swoją siłę. W obliczu ogromnych zmian, przed którymi dziś stoimy i które dopiero nadejdą, nie szukam rozwiązania, które wiązałoby się z radykalnym rozstaniem się z moimi maszynami, ale stałego dalszego rozwoju. I jeśli to możliwe – również z tymi maszynami, które już są w moim gospodarstwie”.