Home » Wydanie 19-2019 » Centrum szkoleniowe FITZ » Dni Pola w La Lucine

Dni Pola w La Lucine

Wraz z początkiem września 2019 roku już po raz dwunasty w HORSCH France odbyły się Dni Pola. Co dwa lata zainteresowani rolnicy spotykają się w centrali w La Lucine, niedaleko Châteauvillain w departamencie Haute-Marne. Również w tym roku impreza okazała się wielkim sukcesem.

Ponad 1000 uczestników – handlowców i rolników – przyjęło zaproszenie na trzydniową imprezę połączoną z wykładami, pokazami maszyn i warsztatami. Do La Lucine przybyli także Philipp, Michael i Cornelia Horsch oraz Theo Leeb.
10 września był zarezerwowany dla handlowców, a kolejne dwa dni przeznaczone dla rolników. Program dnia był zawsze taki sam: przed południem wykłady, wymiana poglądów i dyskusja, po południu prezentacja maszyn z portfolio oraz nowe produkty HORSCHA i HORSCH LEEB.
Leeb PT, pierwszy horschowski opryskiwacz samojezdny, który otrzymał we Francji homologację, zrobił duże wrażenie na zgromadzonych, podobnie zresztą jak nowe maszyny HORSCHA przeznaczone do rolnictwa hybrydowego: pielnik Transformer VF, pielnik włókowy Cura ST oraz kultywator do tworzenia gleby drobnogruzełkowatej Finer LT.

Każdy z warsztatów dotyczył innej maszyny z palety produktów HORSCHA, na którą spoglądano w ściśle określony tematycznie sposób uwzględniający.

Warsztaty „Rolnictwo hybrydowe” – ze szczegółową prezentacją nowej gamy maszyn HORSCHA do mechanicznego zwalczania chwastów.

  • Warsztat „Low Disturbance” – z naciskiem na siewniki HORSCHA do siewu bezpośredniego.
  • Warsztaty „Biogas“ – połączone z prezentacją najnowszego Focusa TD, który został idealnie dostosowany do uprawy międzyplonów w celu produkcji energii.
  • Warsztat „Minimalna uprawa gleby” połączony z prezentacją dwóch różnych wersji Terrano GX – jedna do głębokiej, a druga do bardzo płytkiej uprawy.
  • Warsztat „Ochrona roślin”, podczas którego udzielano szczegółowych informacji technicznych dotyczących precyzyjnego oprysku takich opryskiwaczy jak: Leeb AX, Leeb PT i Leeb LT.

Ostatnim punktem programu była prezentacja wszystkich maszyn na polu. rt.

Dyskusja na temat pozostałości pestycydów

Konsumenci zadają coraz więcej pytań dotyczących wpływu odżywiania na ich zdrowie. Po tym, jak wcześniej bardzo troszczyli się o ilość cukru i tłuszczu zawartych w żywności, obecnie centrum w ich zainteresowania zaczynają pojawiać się inne zagadnienia. W tym kontekście kwestia pozostałości pestycydów w naszej żywności staje się coraz ważniejsza. Pierwszego dnia podczas porannej sesji wykładowej adresowanej do rolników przemawiali mówcy z dwóch różnych obszarów starający się przedstawić im swój sposób patrzenia na tę sprawę.

Julie Sabourin jest kierownikiem ds. jakości oraz osobą odpowiedzialną za maszyny w „Collectif Nouveau Champs”, grupie producenckiej, która połączyła się w 2018 roku. Jej celem jest intensywne zaangażowanie się w rolnictwo i środowisko. Ich znak jakości nosi nazwę: „Zéro résidus de pestycydów” („Zero pozostałości pestycydów”). Projekt został zainicjowany przez „Les paysans de Rougeline”, firmę produkującą owoce i warzywa. Na dzisiaj mają pierwszą linię produktów gwarantującą brak pozostałości pestycydów.

Siedem firm założycielskich wchodzących w skład „Collectif Nouveau Champs” opracowało już strategię, którą można wdrożyć do całej produkcji roślinnej. „Nasza grupa producencka stanowi dzisiaj 20 procent francuskiego sektora owoców i warzyw. Bardzo szybko się rozwijamy! Chcemy również rozszerzyć naszą działalność na inne obszary produkcji roślinnej” – wyjaśnia Julie Sabourin. Ma to już miejsce w przypadku uprawy winorośli i pszenicy durum.

Grupa producencka „Collectif Nouveau Champs” stoi na stanowisku, że wraz z upływem czasu społeczeństwo będzie się coraz bardziej domagało większej przejrzystości w kwestii pozostałości pestycydów w żywności. „Zapotrzebowanie jest duże: obecnie 89 procent Francuzów prosi o więcej informacji dotyczących tego, czy w naszej żywności znajdują się pestycydy czy nie”, podkreśla Julie Sabourin. „Znak jakości „Zero pozostałości pestycydów”, jest dla nich bardzo czytelny”. Grupa chce być oceniana po sukcesach, jakie odnosi, co oznacza, że każdy jej członek musi aktywnie na nie pracować.

„Zachęcamy naszych producentów do szukania alternatyw dla chemicznych pestycydów, np. w postaci produktów, które nie mają ustalonego maksymalnego limitu pozostałości i nie posiadają wiążącej definicji pozostałości. Muszą również pogłębić swoją wiedzę na temat ryzyka zanieczyszczenia”, wyjaśnia Julie Sabourin. Ich znak jakości opiera się na Znaku Jakości HVE (Haute Valeur Environnementale = „Z dużymi korzyściami dla środowiska”). Duża liczba producentów ma już certyfikaty lub jest w trakcie procesu certyfikacji.

Takich kroków nie można by było podjąć bez naukowców, którzy mogą wykryć występowanie pozostałości pestycydów w żywności. Wspierają ich również laboratoria analityczne, takie jak np. laboratorium Kneissler, które zostało założone w 1993 roku przez dra nauk Andreasa Kneisslera. Był on drugim mówcą tego przedpołudnia.

Laboratorium dra Andreasa Kneisslera specjalizuje się w wykrywaniu substancji aktywnych, mykotoksyn i pestycydów. Zlecenia pochodzą z organizacji posiadających znak jakości, takich jak np. „Zero pozostałości pestycydów” w celu zabezpieczenia ciągłości i trwałości podjętych działań. „Przeprowadzamy 15 000 testów miesięcznie. Dotyczą one żywności, wody pitnej i pasz” – wyjaśnia dr Andreas Kneissler.

„Nasza praca wymaga posiadania ogromnej wiedzy specjalistycznej. Przykładowo wykrycie zawartości glifosatu w oliwkach poniżej maksymalnego poziomu pozostałości – 1 mg na kg – jest jak próba ustalenia, gdzie obecnie przebywa kapitan statku transatlantyckiego „Queen Mary 2”. Tymczasem nam udaje się dzisiaj znaleźć nawet czapkę tego kapitana”.

W czasie swojego wystąpienia dr Andreas Kneissler przedstawił także różne metody wykonywania analiz, a następnie opisał projekt dotyczący pszenicy prowadzony przez HORSCHA. Chodzi w nim o znalezienie odpowiedzi na pytanie, w jakich okolicznościach uprawiana konwencjonalnie pszenica nie będzie zawierała pozostałości pestycydów. „Badaliśmy związek przyczynowo-skutkowy między warunkami uprawy a pozostałościami pestycydów w pszenicy chlebowej w oparciu o warunki rolnicze, geograficzne i meteorologiczne”, opowiada dr Andreas Kneissler. Efekty ich prac zostaną wkrótce opublikowane.

Jak bronić się przed nagonką (bashingiem) na rolników?

Eddy Fougier był trzecim mówcą tego przedpołudnia. Politolog badał ruchy protestacyjne skupiające się wokół rolników. Jest konsultantem w tej kwestii. W 2018 roku opublikował pracę badawczą dotyczącą nagonki na rolników.
„Niektórzy niewłaściwie interpretują słowo „nagonka” i traktują każdą krytykę sektora rolnego jako atak na nich. Inni z kolei twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak nagonka na rolnika” – precyzuje, od razu podając prawidłową definicję słowa bashing:
Bauern-bashing, czyli nagonka na chłopów, to coś, czego doświadcza i jako takie odbiera wielu rolników, a to oznacza, że ich zawód, niektóre z podejmowanych działań oraz konwencjonalne metody produkcji są regularnie narażone na wrogość, krytykę i zniesławienie, szczególnie w wiodących mediach”.
„Krytyka konwencjonalnych metod produkcji rolnej nie jest nowa. Już w latach siedemdziesiątych wytykano wykorzystywanie hormonów wzrostu, a w latach dziewięćdziesiątych w podobny sposób odnoszono się do genetycznie modyfikowanych organizmów”, wyjaśnia Eddy Fougier. Jednak sposób wyrażania krytyki diametralnie zmienił się w ostatnich latach. Po pierwsze rozszerzyła się na wiele zagadnień (klimat, dobrostan zwierząt, środki ochrony roślin...), a poza tym stała się bardziej radykalna: obecnie dzięki programom nadawanym w najlepszym czasie antenowym widoczne są wszystkie działania prowadzone na tym polu, natomiast wciąż niezauważone pozostają takie akcje, jak wtargnięcia do budynków inwentarskich rolników lub agresywne zachowania wobec nich.

Reakcje zrzeszeń rolniczych była początkowo niewłaściwa. „Reakcja było zbyt techniczna, nie przystająca do obaw społeczeństwa” –mówi Eddy Fougier. Trzeba również odejść od zbyt staroświeckiego wizerunku rolnika jako ofiary: „75 procent Francuzów ma bardzo dobre zdanie o rolnikach. Pod znakiem zapytania stawiane są jedynie niektóre metody ich pracy” – dodaje. Eddy Fougier radzi sektorowi rolnemu, aby skorzystał z okazji i sam przejął kontrolę nad sposobem komunikacji z otoczeniem, a tym samym znów nawiązał bezpośredni kontakt z konsumentem.

Nie należy jednak utożsamiać organizacji, które wyrażają krytykę z konsumentami. Opinie tych dwóch grup są często bardzo odmienne. Należy natomiast szukać okazji do prowadzenia rozmów z konsumentami. „Oczekiwania społeczeństwa” dotyczące produkcji rolnej, o których często się mówi (ekologicznie, przeniesienie produkcji itp.) w rzeczywistości wyrażane są tylko przez niewielką część społeczeństwa. Jest to mała grupa, ale za to bardzo głośna. Dlatego zdaniem politologa „ważne jest, aby nie lekceważyć wagi słów tych, którzy Państwa krytykują”.

„Temat ten spolaryzował społeczeństwo. 60 procent Francuzów twierdzi, że różnica 10 euro wydanych w trakcie zakupów nie stanowi dla nich żadnego problemu. Mimo tego to jednak cena pozostaje głównym problemem. Przeciętny obywatel ma znacznie mniej uprzedzeń wobec Państwa, niż myślicie!”. Eddy Fougier jest o tym głęboko przekonany.

Co zatem należy zrobić? Według Eddy'ego Fougiera ważne jest, aby odpowiedzieć na fałszywe twierdzenia dotyczące praktyk rolniczych, które często słyszy się w społeczeństwie. Z drugiej strony ważne jest, aby wykorzystać negatywne aspekty nagonki na rolników i zareagować na to pozytywną kampanią. „Dobra okazja do tego nadarzyła się w październiku 2018 roku. Po tym, jak jeden z sąsiadów wysyłał listy zawierające groźby śmierci adresowane do rolników, to rolnicy, których one dotyczyły, postanowili odpowiedzieć na nie czynnie, organizując dni otwarte, aby pokazać swoim sąsiadom, jak wygląda ich praca. To był ogromny sukces. Wszyscy byli zadowoleni”.

Last but not least: „Musimy wykorzystywać krytykę, która na nas spada, aby odkryć siebie na nowo. To musi stać się dla nas inspiracją do innowacji i integracji z nowymi rynkami. Nie możemy dać się wciągnąć w wojnę ideologiczną”.

Wiele wyzwań

 „Rolnictwo nigdy nie jest tak pasjonujące jak wówczas, kiedy trzeba odpowiadać na wyzwania”. Tymi słowami drugiego dnia spotkania Michael Horsch rozpoczął wykłady. Po pierwsze omówił kilka ważnych, przełomowych wydarzeń, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich 20 lat. Za pierwszą taką rzecz uznał smartfon: „To prawie integralna część każdego z nas, z którą w ręku nierzadko zasypiamy.

Możemy sobie tylko wyobrazić wpływ tej małej maszyny na ludzkość”. Za kolejny przełomem uznał rozwój wytwarzania energii. Obecnie po zamknięciu elektrowni jądrowych 40 procent energii w Niemczech pochodzi ze źródeł odnawialnych. Również w Chinach energia słoneczna i wiatrowa przeżywa obecnie ogromny rozkwit.

Pojazdy elektryczne to według niego kolejny przykład postępu: „Gdyby sześć miesięcy temu zapytano mnie, co sądzę o samochodach napędzanych elektrycznie, to nazwałbym wszystkich, którzy wierzą w możliwość poruszania się czymś takim kompletnymi idiotami. Byłem jednak w błędzie i to tak dużym, że dzisiaj jestem w pełni świadomy tego, że samochód elektryczny boleśnie uderzy w niemiecki przemysł, który jest tak mocno związany z samochodem wyposażonym w silnik spalinowy. Będzie mu trudno nadążyć za chińską dominacją na rynku pojazdów elektrycznych. Pozostaję jednak optymistą przemian i jestem przekonany, że rolnicy odegrają tu kluczową rolę w ciągu kilku najbliższych lat”.

Samokrytyka jako źródło postępu

 „Często mamy wrażenie, że coraz bardziej wypuszczamy nasz los z rąk. W rzeczywistości wygląda to jednak inaczej. Jedynie władza, która dotychczas była w rękach środowisk politycznych i gospodarczych, w coraz większym stopniu należy teraz do organizacji pozarządowych – powiedział Michael Horsch i dodał tytułem wyjaśnienia: „Zjawisko to jest bardzo wyraźne w Niemczech. Czasami wierzy się bardziej temu, co powiedzą organizacje pozarządowe niż temu, co mówią naukowcy”.
Organizacje pozarządowe starają się nawiązać kontakt z HORSCHEM głównie dlatego, że Michael Horsch pozwala sobie na krytykę wobec własnej firmy. „Za każdym razem rodzi się z tego coś pozytywnego” – podkreśla. Dyskusja jest zawsze skuteczna i konstruktywna. „Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że organizacje pozarządowe niekoniecznie chcą, aby wszystkie ich żądania zostały zrealizowane. Wystarczy im, jeśli to będą tylko niektóre z nich. W trakcie dyskusji można znaleźć kompromis, którego szukają”.
Przykładowo w przeciwieństwie do stanowiska, jakie początkowo zajmował, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Pszczelarstwa nie chce już całkowitego zakazu glifosatu, gdyż, patrząc obiektywnie, to właśnie glifosat umożliwia zachowanie wielu rolniczych obszarów kwitnienia, takich jak np. międzyplony w przypadku rolnictwa zachowawczego.

Te przykłady szukania konsensusu i prowadzenia ożywionych dyskusji odzwierciedlają to, co chcemy osiągnąć dzięki naszej koncepcji rolnictwa hybrydowego: połączenie NAJLEPSZYCH rzeczy pochodzących z dwóch – właściwie przeciwnych sobie – światów: rolnictwa ekologicznego i konwencjonalnego”, wyjaśnia Michael Horsch. Rolnik i rolnictwo mogą też stać się siłą napędową w walce z globalnym ociepleniem. Ponadto można przy tym jeszcze zarobić pieniądze.
Przykładowo: jeśli Niemcy zwiększą zawartość próchnicy w glebie o 0,1 procent na dwunastu milionach hektarów gruntów rolnych, można będzie zgromadzić 100 milionów ton węgla. Tona CO2 kosztuje dziś około 50 euro na rynku emisji dwutlenku węgla...
Michael Horsch zakończył swój wykład, tak jak go rozpoczął, tj. słowami: „Przyszłość rolnictwa nigdy nie była jeszcze tak interesująca, jak dzisiaj!”.

To jest kwestią równowagi...

Kolejnym mówcą był Nicolas Kerfant, dyrektor generalny oddziału Agro w BASF France. Zapytany o jego opinię na temat przyszłości rolnictwa wolał zachować dystans. Jego zdaniem w naszym społeczeństwie wszystko jest kwestią równowagi. „Jeśli zmienisz coś na szali wagi, nie musi to wywołać natychmiastowego efektu.
Jeśli jednak społeczeństwo wejdzie w ruch, to będzie już za późno, aby odwrócić ten trend”, odparł, po czym dodał: „Wolę być na Państwa miejscu niż na moim. Pomimo mojej pozycji, mimo pięknej firmy, dla której pracuję, nie zaspokajam tak podstawowej potrzeby społeczeństwa, jak wy” – jedzenia, które jest jedną z najważniejszych potrzeb życiowych.
Następnie Nicolas Kerfant krótko przedstawił BASF. Firma ta działa w wielu różnych obszarach, w tym także na płaszczyźnie międzynarodowej. Co roku BASF inwestuje 900 milionów euro w rozwiązania dla rolnictwa.

Czy wojna o prawdę jest już przegrana?

„Możemy pochwalić się sporymi osiągnięciami, takimi jak np. wynalezione przez nas nowe rozwiązanie aplikacyjne. Musimy jednak przyznać, że również nas dotknęła nagonka (bashing). Przegrywamy walkę na argumenty z opinią publiczną, o ile już jej nie przegraliśmy” – wyjaśnia Nicolas Kerfant. „Jeśli chodzi o środki ochrony roślin, które są głównym celem ataków, na które jesteśmy narażeni, to żadne z naszych starań podjętych na przestrzeni ostatnich 60 lat nie było wystarczające. Cokolwiek byśmy nie zrobili, według opinii publicznej robiliśmy to źle”.

Weźmy na przykład spadek o 60 procent użytych środków lub zmniejszenie niebezpieczeństwa produktów o trzynaście procent. „Nawet moja teściowa w ciągu ostatnich sześciu miesięcy stała się ekspertem od ochrony upraw. Świadczy to o tym, że starałem się podejść do tego zagadnienia w sposób naukowy, aby wyjaśnić różnicę między niebezpieczeństwem a ryzykiem. Jednak fałszywe informacje na ten temat zamieszczane w Internecie wygrały…”.

Według Nicolasa Kerfanta naukowcy muszą położyć temu kres i wskazać właściwą drogę. Na przykład decyzja o wprowadzeniu we Francji pozostawionych nieuprawionych pasów pól o szerokości od pięciu do dziesięciu metrów nie była, jego zdaniem, oparta na rzeczowej opinii naukowej, ale miała charakter wyłącznie polityczny. „Każda ze stron uprawia lobbing, każdy broni swojej pozycji...”.
„Musimy rozmawiać o tym, co my możemy zrobić i o innowacjach. Regularnie pojawiają się nowe rozwiązania, takie jak biologiczne zabiegi oparte na feromonach” – podkreśla Nicolas Kerfant. Pomimo tych innowacji rynek ochrony roślin do 2030 roku odnotuje spadek obrotów od 25 do 50 procent.
Jednego Nicolas Kerfant jest pewien: „Za parę lat pojawią się co najmniej trzy rodzaje rolnictwa: rolnictwo konwencjonalne, które pozwoli tanio wyżywić mieszkańców świata, oraz rolnictwo ekologiczne gwarantujące dobrą jakość, która odpowiada wymaganiom wciąż małej, ale nie bez znaczenia części populacji.
Trzeci rodzaj rolnictwa będzie rolnictwem środka, na które wciąż nie ma nazwy, opartym na zasadzie HVE (Haute Valeur Environnementale = wysoka wartość środowiskowa). „Dlaczego nie mielibyśmy nazywać tego rodzaju uprawy rolnictwem hybrydowym? W każdym razie wszystkie te trzy systemy są już przestarzałe, bo rolnictwo stale się rozwija. Trzeba więc dotrzymać kroku temu, co proponuje nauka.
Spośród różnych nowych rozwiązań Nicolas Kerfant zwraca szcególną uwagę na pszenicę hybrydową. Wydano na to ogromne kwoty, a wyniki będą dostępne dopiero za trzy do czterech lat. Ta pszenica umożliwi zwiększenie plonów i będzie znacznie bardziej odporna na choroby. Również digitalizacja niesie ze sobą wiele rozwiązań optymalizujących dozowanie oraz precyzję pracy maszyn.
„Bardzo obawiamy się producentów maszyn, ponieważ ich rozwiązania stają się coraz bardziej skuteczne”, zauważa Nicolas Kerfant, zerkając przy tym na Michaela Horscha. „Dla nas oznacza to utratę zarobków, ale to idzie w dobrym kierunku”.

Podczas dyskusji prowadzonej po zakończeniu wykładu jeden z rolników zapytał wprost, czy BASF ma chemiczne środki, które mogą zastąpić glifosat. Odpowiedź Nicolasa Kerfanta była jednoznaczna: „Tak! Mamy takie produkty – droższe, mniej skuteczne i bardziej szkodliwe dla środowiska... „Odpowiedź ta wymaga sporych przemyśleń…“.

Właściwe zarządzanie żyznością gleby w rolnictwie ekologicznym

Josef Hägler jest rolnikiem ekologicznym mieszkającym w Bawarii i pracującym bez pługa. Na co dzień doradza swoim kolegom w zakresie rolnictwa ekologicznego i konwencjonalnego oraz prowadzi firmę kontraktową. Był on ostatnim prelegentem podczas „Dni Pola“.

Gospodarstwo Josefa Haeglera ma 110 ha i znajduje się na wysokości 540 m nad poziomem morza. Średnie roczne opady wynoszą tam 600 mm. Jego dość lekkie gleby osadzone na piaszczystym mule mają niewielki potencjał. Ponadto trzyma również bydło mięsne.
Przez pięć lat Josef Haegler brał udział w eksperymencie dotyczącym wpływu gnojowicy na aktywność gleby. Od tego czasu jego hobby stanowi gleboznawstwo.
Jego zdaniem główny nacisk należy obecnie położyć na prawidłowe dozowanie nawozu. Przenawożenie gleby jest tak samo problematyczne jak jej niedożywienie. Przenawożenie jednego składnika stwarza ryzyko, że równowaga pozostałych składników zostanie „postawiona na głowie”. Z tego powodu Josef Haegler od ponad dziesięciu lat pracuje według metody Kinsey’a.

Analiza gleby według Kinsey’a oparta jest przede wszystkim na wiedzy o równowadze między minerałami występującymi w glebie i proponuje działania korygujące w przypadku wystąpienia problemów.

Ponadto Josef Haegler nie stosuje gnojowicy, która jeszcze nie uległa rozkładowi. Rolnik wykorzystuje specjalną metodę, dzięki której w procesie fermentacji gnojowica się przekształca i ulega rozkładowi. Również obornik przechodzi wpierw przez roztrząsacz umieszczony na płycie obornikowej, aby w ten sposób uzyskać jednorodną masę zawierającą optymalną ilość tlenu oraz by zachować azot. Następnie pryzma jest zagęszczana przy pomocy czerpaka koparki. W ten sposób CO2 nie może się już ulotnić.
Całość monitorowana jest za pomocą termometru. Temperatura nie może przekraczać 55°C, aby nie spalić elementów nawozu. Hałdy nie wolno przykrywać, ponieważ światło wpływa na magazynowanie wody. Latem hałda rośnie w ciągu ośmiu tygodni, w konsekwencji czego powstaje wiele elementów wspierających tworzenie próchnicy.

Dla Josefa Haeglera kwestią honoru pozostaje to, aby nigdy nie wpracowywać pozostałości, które są jeszcze zielone. Ten mały błąd automatycznie prowadziłby do problemów z zanieczyszczeniem pól, które byłyby niezwykle trudne do opanowania bez pługa, ponieważ dżdżownice nie jedzą zielonych roślin, a proces gnilny szkodziłby próchnicy.
Decydując się uprawę bezpłużną, Haegler zachowuje życie bakterii w glebie. Nieobracanie gleby oznacza, że bakterie beztlenowe pozostają głęboko, a bakterie tlenowe znajdują się na powierzchni. Po dodaniu substratu organicznego mineralizacja przebiega nie tylko bardzo dobrze, ale także bardzo szybko!

Dzięki tej koncepcji zarządzania glebą zawartość próchnicy w ziemi jest znacznie większa. Ze względu na to, że humus ma trzykrotnie większą zdolność adsorpcji niż glina, gleba może lepiej przechowywać takie pierwiastki jak azotany, siarka i bor. Różnica jest ogromna: dla gleb o wąskich strukturach i udziale próchnicy wynoszącym 3,3 i 5,6 procent różnica plonów wynosi 20 dt na ha! W pierwszym przypadku zatrzymano 650 m3 wody w glebie, a w drugim do 1630 m3!

Nawożenie można przeprowadzić na dwa sposoby: przygotowany wcześniej kompost można aplikować bezpośrednio przed siewem. Inną możliwością jest wytwarzanie granulatu z kompostu i wysiewanie go podczas siewu.

Gleba jest frezowana na głębokość trzech centymetrów, pozostałości są odcinane i pozostawiane na miejscu. W takim przypadku grunty rolne mogą być uprawiane maksymalnie na głębokości czterech centymetrów. Przy pierwszym przejeździe wałem gleba jest hermetycznie uszczelniana, w efekcie czego produkowana jest gleba drobnogruzełkowata, a wilgoć zostaje zatrzymana w ziemi.
Siew odbywa się za pomocą przebudowanego HORSCHA Pronto DC. Talerze zastąpiono w nim gęsiostopami. Dzięki temu zostają podcinane ostatnie odrosty przed siewem. Zmieniono również tradycyjne zgrzebła z Pronta. Dzięki temu gleba jest lepiej zamknięta, a korzenie przedplonów i chwastów wydostają się na powierzchnię. Gleba jest ponownie walcowana, aby uniknąć utraty azotu i stymulować chwasty.