Home » Wydanie 18-2019 » Centrum szkoleniowe FITZ » Seminarium HORSCH 2019: Sprawdź, ile masz drobnych

Seminarium HORSCH 2019

Sprawdź, ile masz drobnych

„Digitalizacja w uprawie roli się nie opłaca” – te słowa Michaela Horscha zostały przytoczone w internetowym wydaniu dużego magazynu rolniczego. Cytat ten nie zawierał wprawdzie błędów, ale został przywołany poza kontekstem, przez co stanowił duży skrót myślowy. Podczas tegorocznego seminarium HORSCH 2019 naukowcy i praktycy prezentowali swoje doświadczenia dotyczące tego zagadnienia.

Miejsca w Sitzenhofie w hali szkoleniowo-wystawowej o powierzchni prawie 1100 metrów kwadratowych były zajęte do ostatniego wolnego miejsca. Po raz pierwszy spersonalizowane bilety można było kupić tylko online w systemie, który sprawdził się już wcześniej. Program dnia moderował Michael Braun z działu marketingu. Podczas gdy wszyscy pozostali mówcy zajmowali się praktyczną stroną digitalizacji w szerokim tego słowa znaczeniu, dzień rozpoczął się wykładem o uprawie roślin.

Osiągnąć więcej dzięki międzyplonom

Dr Wilfried Hartl, dyrektor Instytutu Badań Organicznych w Austrii, od 1979 roku prowadzi badania nad uprawą ekologiczną niezależną od inwentarza żywego. Skupia się przy tym głównie na cyklach kultur, dostępności składników odżywczych i bioróżnorodności, stawiając pytanie: „Jak możemy bardzo dokładnie nawozić w sektorze ekologicznym?”. Jak wyjaśniał: „W rolnictwie ekologicznym nawożenie odbywa się w glebie. Rośliny znalazły sprytne sposoby, aby karmić się z gleby. Trzy światy organizmów mają wpływ na odżywianie: producenci (CO2 i O2), konsumenci (zwierzęta, człowiek) i destruenci (edafony, grzyby, bakterie). Według dra Wilfrieda Hartla to podstawa do zrozumienia rolnictwa ekologicznego.

Oznacza to, że jeśli masz nawóz naturalny, możesz łatwo prowadzić rolnictwo ekologiczne, ale jak wygląda sytuacja w gospodarstwach bez zwierząt? „Po upływie dwóch do trzech lat bez gnoju wydajność spada o dwie trzecie, ponieważ brakuje dostaw energii do ziemi” – powiedział naukowiec. Jeśli nie masz zwierząt żyjących w oborze, to jakie zwierzęta dostarczą Ci niezbędnej energii? „Zwierzęta glebowe (edafony) są kluczem do sukcesu”, tłumaczył dr Wilfried Hartl. W glebie występuje kilka dużych sztuk przeliczeniowych nicieni, dżdżownic itp.

„Jeśli spojrzysz na zwierzęta glebowe jako zwierzęta gospodarskie i odpowiednio je nakarmisz, wtedy możesz prowadzić ekologiczną uprawę gleby bez żywego inwentarza”.

W 1983 roku w Austrii rozpoczęto próby kompostowania żywności. Okazało się, że w procesie kompostowania do gleby przechodzi sporo węgla jako „permanentnej próchnicy”. Ale jak wprowadzić dodatkową próchnicę do gleby? Może poprzez międzyplony? „Zdecydowanie tak“, odpowiada dr Hartl. Międzyplony są dostawcami składników odżywczych i węgla, szczególnie w stronach rodzinnych dra Hartla, w południowo-wschodniej Austrii, gdzie często jest bardzo sucho, przez co uprawa międzyplonów jest tam trudna, ale nie niemożliwa. Dobre efekty przynosi prawidłowa uprawa gleby. Jednocześnie jako ekspert ostrzegał: „bezpłużnie nie oznacza automatycznie wzrost poziomu próchnicy!”.

Ważna jest objętość porów wynosząca od 40 do 60%, ponieważ żyją w nich organizmy glebowe i korzenie. Ciągłość porów jest ważna, bo dzięki niej można np. ustrzec się powodzi. Natomiast należy unikać wody niedostępnej dla roślin, gdyż włoski korzeni rośliny nie są w stanie do niej dotrzeć. Największą objętość magazynowania wody mają średnie pory, szczególnie w glebach lessowych. Natomiast gleba gliniasta ma 60% objętości porów, a jednocześnie do 40% bardzo małych porów wypełnionych martwą wodą. Z powodu tego, że nie ma maszyn, które przyczyniają się do tworzenia porów w glebie, korzeniom roślin muszą pomóc organizmy glebowe. Zazielenianie wnosi więcej korzeni do gleby. Dr Wilfried Hartl zaleca zazielenianie wolne od roślin strączkowych, aby nie wywoływać presji infekcyjnej. Udział do 20% roślin strączkowych jest jednak nadal w porządku (decyzja jest zależna od lokalizacji pola).

Szczególnie na obszarach suchych międzyplony powinny być wysiewane bezpośrednio za kombajnem, aby – na ile jest to możliwe – uniknąć utraty wody. W takich przypadkach liczy się często każda godzina. Przy późnym zazielenieniu (niezbyt rozwinięte rośliny) stosunek C do N jest niski (poniżej 10), co powoduje, że składniki odżywcze są tak szybko dostępne, jak w przypadku gnojowicy, a np. facelia ma stosunek C do N powyżej 60. Jest on dobry do tworzenia stałego humusu, ale słaby, jeśli chodzi o szybko dostępny humus odżywczy.

Jak dodał nasz rozmówca: „Rolnik powinien dokładnie przemyśleć, jaki jest cel jego zazieleniania”. Wniosek, jaki wyprowadził, brzmiał następująco: jeśli korzenie mogą rosnąć bez zagęszczeń podeszwy płużnej, to rolnik zrobił wszystko dobrze!

Impulsy dotyczące digitalizacji

Michael Horsch, dyrektor zarządzający HORSCH Maschinen GmbH, przedstawił w swoim wykładzie aktualne wyzwania branży rolniczej. Jak zauważył, w listopadzie 2017 r. rozpoczęła się dyskusja na temat zakazu stosowania glifosatu. Tymczasem fungicydy, insektycydy i regulatory wzrostu obecne w muesli są znacznie bardziej reprezentowane niż glifosat. Herbicyd ten przechodzi do pożywienia przez sykację (sztuczne wysuszanie roślin), które Micheal Horsch i tak zasadniczo uważa za wysoce krytyczne. 

Rolnictwo bez glifosatu oznacza więcej żelaza, wyjaśniał. Horsch jest jednak przygotowany na wprowadzenie zakazu stosowania glifosatu. „Ślad węglowy pogorszy się wraz z dodatkowymi przejazdami, bo zwiększy się uprawa gleby. Zakaz glifosatu może okazać się krokiem wstecz w nowoczesnym rolnictwie – powiedział Michael Horsch, jednocześnie wyrażając nadzieję na to, że na szczeblu europejskim uda się znaleźć jakiś kompromis.

Kolejne wyzwanie pojawiło się w grudniu 2018 r., kiedy Julia Klöckner, minister rolnictwa Federacji Niemiec, zaczęła domagać się 20% zmniejszenia ilości cukru i tłuszczu w żywności oraz stopniowej eliminacji oleju palmowego. W lutym 2019 r. Südzucker zamknął pięć fabryk. W związku z powyższym Michael Horsch opowiada się za świadomym obchodzeniem się z żywnością. Również w lutym 2019 r. DLG stwierdziła, że dotarto do granic możliwości rozwoju postępu technicznego. „Należy zmniejszyć niekontrolowany przyrost inżynierów. Więcej czujników nie zawsze przynosi pożądany sukces”, powiedział dyrektor zarządzający HORSCHA.

W lutym 2019 r. miało również miejsce (udane) referendum przeciwko umieralności pszczół. W jego ramach żądano: 10% pasów kwietnych i 30% upraw bio. „Co ciekawe, aktualnie pojawia się coraz więcej neutralnych artykułów na ten temat”, dodał zadowolony Michael Horsch. Jako pozytywny przykład podał www.bluetenkorn.de, który cieszy się pozytywną opinią, chociaż stosuje opryskiwacze do ochrony upraw. Rolnik współtworzący Bluetenkorn wysiał w odległości co 30 m pszenicy pasy kwietne, których nie traktuje chemią. Powołując się na ten przykład, Michael Horsch zachęcał zgromadzonych: „Każdy z nas musi być swoim własnym adwokatem, który wychodzi do ludzi, szuka kontaktu z sąsiadami i bierze udział w dyskusji”. Rolnictwo osiągnęło obecnie taki poziom, iż stosuje się w nim zbyt wiele chemii i częściowo używa zbyt dużo ciężkich maszyn.

 

Zwiększenie liczby czujników  nie nie prowadzi do większego  sukcesu. 

Opowiadał też o tym, jak rodzina Horschów od 50 lat uprawia folwark w Sitzenhofie i że przez te wszystkie lata czyniła to bezpłużnie. Czterdzieści lat temu rozpoczęto tam wspierane przez państwo badania (siew bezpośredni, kultywator, pług). Rezultat: patrząc na warstwę orną, w porównaniu do siewu bezpośredniego ilość dżdżownic na polach zaoranych zmniejszyła się o ¾ , a na poletkach kultywatorowanych o połowę. Początkowo rodzina Horschów była wyśmiewana przez sąsiadów. Jednak oni nigdy nie przestali myśleć o zdrowej glebie. „Cała nasza rodzina wspólnie pracowała nad wizją bezpłużnej uprawy” – powiedział dyrektor generalny HORSCHA. Przy czym zawsze skupiano się na tym, czy stan gleby jest wystarczająco dobry na kolejne lata. Podstawą jest zdrowa gleba, a w następstwie tego zdrowa osoba. „Musimy zastanowić się, jakie w przyszłości będą płodozmiany i co będziemy uprawiać” – powiedział Michael Horsch. „Pokolenie odżywiające się na bazie roślin (Plant-Based Food Generation)” to nowy trend, na który należy również uwrażliwić kolegów z branży. Ponadto rolnicy powinni zainteresować się również „rolnictwem hybrydowym” (połączenie uprawy konwencjonalnej i ekologicznej). Szybki wzrost gospodarstw ekologicznych, zwłaszcza dużych gospodarstw, znacznie zwiększy podaż produktów ekologicznych. „Prawdopodobnie w związku z tym spadną ceny produktów ekologicznych, co szczególnie dotknie mniejsze gospodarstwa. Taka polityka prowadzi do zniszczenia rodzinnych gospodarstw ekologicznych” – przestrzegał Michael Horsch.

Natomiast odnośnie do digitalizacji powiedział: „Jeśli wszyscy naraz domagają się tego samego produktu, to zwykle znaczy, że podekscytowanie nim już minęło. Nie może być tak, że digitalizacja będzie ważniejsza od dobrej praktyki zawodowej!”. 25 lat temu, przy użyciu kombajnów zbożowych, sporządzono pierwsze karty plonowania. Przeróżne dostępne programy do zarządzania gospodarstwem rozbudziły oczekiwania klientów i napełniły kieszenie firm programowych. Obecnie dla tak zwanego „Precision Farming” (precyzyjnego rolnictwa) istnieje tak dużo narzędzi na rynku, że Horsch nie widzi już tam dla siebie miejsca. Nowością jest „Prescription Farming“, tj. rolnictwo na receptę. Za tym zwrotem kryje się stwierdzenie, że rolnicy nie są już w końcu potrzebni, a tym samym nie jest potrzebna dobra praktyka zawodowa. „Tak nie może być” – powiedział Michael Horsch. Jednak zdaje sobie sprawę, że może się zdarzyć, że w końcu z powodu kolejnych ograniczeń rolnikom przestanie się chcieć, a wtedy „rolnictwo na receptę” stanie się niezbędne dla zabezpieczenia żywności.

Regularna ewaluacja gospodarstw z całego świata pozwoliła Horschowi, przejaskrawiając trochę, na sformułowanie spostrzeżenia, że rolnicy zarabiający najwięcej mają najmniejsze komputery. „Jeśli kierownik zakładu siedzi tylko w biurze ze względu na programy, które musi obsłużyć, to przy zbiorach brakuje mu 500 euro czystego dochodu netto”, powiedział Michael Horsch, dodając: „Rolnicy, którzy osiągnęli najwyższy dochód netto, są na polu i decydują z tamtego miejsca. Oni tam zarabiają pieniądze”. Przykuwanie kierowników gospodarstw do biurek jest bezzasadne. W przypadku hodowli zwierząt sytuacja wygląda inaczej: tutaj digitalizacja pomaga rolnikowi w spokoju obserwować zwierzęta.

Dlaczego zatem potrzebujemy digitalizacji? Michael Horsch uważa jednolite interfejsy, inaczej mówiąc jeden język (nie tylko wśród producentów, ale również w stronę państwa), za konieczność. Konsumenci chcą dziś 100% identyfikowalności żywności, co wymaga „przejrzystego rolnictwa”. Jeśli plony w Europie będą coraz bardziej zmniejszane, to coraz większa część żywności będzie ostatecznie pochodzić z innych regionów świata, gdzie nie ma takich ograniczeń. 100% przejrzystości może wywrzeć presję polityczną, aby pokazać, w jaki sposób – w porównaniu do innych krajów – produkuje się w Niemczech, a to z kolei może uruchomić efekt dźwigni. „Rolnicy powinni w sposób aktywny i pozytywny zająć się tematem digitalizacji” –nakłaniał Michael Horsch. Obejmuje to również automatyzację niektórych procesów roboczych. „W którymś momencie robot stanie się wisienką na torcie automatyzacji” – wyjaśnił dyrektor zarządzający, dodając: „Autonomiczna jazda po polu będzie łatwiejsza do wdrożenia niż jazda po drogach publicznych. Niemniej jednak trzeba jeszcze będzie przejść długą polityczną drogę, aby uzyskać prawną jasność i pewność.

Optymalizacja procesów

W tym samym duchu przemawiał dr Patrick Ole Noack, profesor inżynierii systemów rolniczych z Wyższej Szkoły Weihenstephan-Triesdorf: „Digitalizacja nie jest panaceum na wszystko, ale może zoptymalizować procesy”, stwierdził na początku swojego wystąpienia. Temat, który poruszał, brzmiał: „Digitalizacja – wielkie show. A co się za tym kryje?”.

Profesor posiada w tej kwestii spore doświadczenie. Po ukończeniu studiów rolniczych na Uniwersytecie Technicznym w Monachium w latach 1997-2013 pracował w firmie Geo-Konzept w Adelschlag (w Bawarii), sprzedając, niezależnie od producenta, indywidualne systemy sterowania GPS dla rolnictwa i leśnictwa oraz dane korekcyjne RTK.

Rolnictwo precyzyjne (Precision Farming), inteligentne rolnictwo (Smart Farming), rolnictwo cyfrowe (Digital Farming), rolnictwo 4.0 – co właściwie oznaczają te terminy? „Wszystkie te określenia oznaczają mniej więcej to samo”, mówi dr Patrick Ole Noack. „Technologie leżące u ich podstaw to czujniki, systemy telemetryczne, CAN-BUS i narzędzia do przetwarzania danych. Podobnie jak wszystkie inne narzędzia, nie są wszechstronne, wymagają opieki, praktyki i doświadczenia w użyciu, a przede wszystkim nie wykonują całej pracy same. ”Jeśli chodzi o budowę maszyn, to w niektórych przypadkach dotarto do granic ich możliwości. Zewnętrzne wymiary maszyn, nacisk na oś, nacisk na podłoże, dokładność wysiewu materiału siewnego i nawozów mineralnych oraz zarządzanie słomą – jeszcze większa wydajność dzięki większemu wzrostowi jest już prawie niemożliwa do osiągnięcia. Także człowiek ma swoje ograniczenia”, tłumaczy dr Patrick Ole Noack. „Patrząc na człowieka od strony stricte technicznej, ma on ograniczoną pojemność pamięci i równoległe przetwarzanie, a także ograniczoną częstotliwość próbkowania i obiektywność. Inne wyzwania, przed jakimi staje dziś rolnictwo, związane są z utratą gruntów ornych i brakiem pracowników w rolnictwie. W wyniku zmian strukturalnych przedsiębiorstwa rolne stają się coraz większe, a obcy pracobiorcy mają często ograniczoną wiedzę o konkretnych polach. W takim przypadku Precision Farming może wspierać rolnictwo, choćby tylko przez sugerowanie konkretnych rozwiązań”.

Za jedno z największych wyzwań profesor uważa zanieczyszczenie wód gruntowych azotem. Podejmując ten temat, pyta retorycznie: „Skąd właściwie się wywodzimy? Wcześniej wysokość plonu była określana za pomocą wzroku, a dłoń rolnika dozowała ilość nawózu”. Prof. dr Hermann Auernhammer jest świadomy tego, że utraciliśmy tę zdolność na skutek zmian strukturalnych. Kiedyś chodziło o to, aby mniej nawozić tam, gdzie mniej rośnie. Jednak w opinii wielu „dokarmiaczy roślin” w takich miejscach powinno się więcej nawozić...

Według dra Patricka Olego Noacka dr Hermann Auernhammer jest jednym z pionierów rolnictwa precyzyjnego. Zautomatyzowane zbieranie danych, technologia częściowego otwierania otworów siewnych oraz zarządzanie flotą maszynową i robotyką polową może usprawnić operacje, inwentaryzację oraz zarządzanie maszynami i pracą. W rolnictwie poszczególne czynniki, takie, jak np. roślina, gleba lub pogoda, są na tyle zróżnicowane, że w tym przypadku digitalizacja jest o wiele bardziej skomplikowana niż w innych obszarach. Jednak mamy już ponad 10 lat doświadczenia. Początkowo dominowała opinia, że precyzyjne rolnictwo jest jedynie niepotrzebnym marnotrawieniem pieniędzy. Jednak z czasem szybko zmieniono zdanie, gdy na pierwszy plan wysunęły się konkretne korzyści.

Dr Patrick Ole Noack analizował różne obszary rolnictwa precyzyjnego:

  • Automatyczne systemy kierowania: około 20 lat temu pojawiły się pierwsze systemy jazdy równoległej (wtedy jeszcze z podświetlanymi belkami), a następnie automatyczne układy kierownicze. Można było nimi doposażyć ciągnik. Działały one z kołem ciernym na oryginalnej kierownicy. Szybko stało się jasne, że rozwiązania te przynoszą wzrost wydajności i dlatego są ekonomicznie interesujące.
  • ISOBUS: jest podstawą wielu funkcji precyzyjnego rolnictwa. Norma DIN ISO 11783 określa np. zasadę wspólnego korzystania z terminali.
  • TIM: oznacza zarządzanie maszyną przyczepioną do ciągnika. Czujniki stale rejestrują różne parametry na maszynie roboczej, a następnie przez ISOBUS przekazują polecenia do traktoru. W pewnym sensie można powiedzieć, że maszyna kontroluje pracę ciągnika. Rozwiązanie to jest praktycznie gotowe do produkcji, problemy związane z odpowiedzialnością cywilną uniemożliwiają jednak jego urynkowienie.

„O ile w przeszłości inwestycje te kosztowały pięciocyfrowe sumy DM, dziś terminal i ISOBUS należą do normalnego, standardowego wyposażenia ciągnika” – mówi Patrick Ole Noack.

Precyzyjne rolnictwo może być sposobem na zwiększenie wydajności nie tylko w nawożeniu, ale także w wykrywaniu chwastów i w ochronie roślin. Kolejnym krokiem byłaby aplikacja za pośrednictwem kart aplikacyjnych z wcześniejszym przeglądem on-line i zatwierdzeniem przez właściwy organ. Jednak wtedy przepisy musiałyby zostać odczytywane maszynowo. Problemem w tym przypadku polega na tym, że nie wszystko można przedstawić logicznie.

Dr inż. Patrick Ole Noack mówi z własnego doświadczenia: „Cyfrowe możliwości wykorzystywane są w rolnictwie w różnym stopniu intensywności. Sterowanie sekcjami, automatyczne systemy kierowania oraz oprogramowania do zarządzania farmą są już bardzo powszechne. Jednak wciąż niewielu rolników korzysta z nawożenia poszczególnych części pola oraz z mapowania plonów. W praktyce tworzenie map aplikacji nadal pozostaje wielkim wyzwaniem”.

„Czy digitalizacja ma sens?”, zapytał retorycznie na wstępie do swojego wykładu dr Patrick Ole Noack, po czym odpowiedział: -„I tak i nie”. „Digitalizacja nie jest panaceum, ale obszernym zestawem narzędzi. Jednak poszczególne narzędzia nie są odpowiednie dla każdej farmy, kultury lub każdego pracownika. Prawidłowa kombinacja metod może zwiększyć wydajność i zysk. Natomiast ich złe zestawienie zwiększa jedynie koszty i obciążenie pracą. Aczkolwiek nawet jeśli tylko jedno z cyfrowych narzędzi odciąża rolnika, oszczędza koszty lub zwiększa plony, to jego użycie może mieć sens”.

Kluczem do wszystkiego jest gleba

Max Stuerzer, rolnik na dobrach Schwaige, w Starnbergu na Bawarii, gdzie wraz z żoną i dwiema córkami prowadzi gospodarstwo rolne o powierzchni 350 ha. Największym wyzwaniem dla niego jest wysoka zawartość iłów w glebie w połączeniu z dużymi rocznymi opadami do 1000 mm/m2.  Te gleby są bardzo wrażliwe na przejazdy. Z drugiej strony na części swoich pól ma prawie sam żwir w warstwie ornej. Ze względu na te duże różnice struktury pól od dawna jest zainteresowany uprawą fragmentaryczną. Pierwszą mapę kazał sporządzić sobie w 1998 roku. Jednak po pierwszej, krótkotrwałej radości nastąpiło szybkie otrzeźwienie.  Plony zależne są od opadów i dlatego zmieniają się z roku na rok. „Niemniej jednak nadal mapy plonów są dla mnie ważnym narzędziem, pomocnym w podejmowaniu decyzji opartych na danych „z przeszłości”, czyli z perspektywy czasu” – powiedział Max Stürzer. „Pozwala mi to lepiej wyczuć, ocenić, czy to, co robię, robię dobrze, czy popełniam błędy. Dzięki temu mogę sprawdzić, czy moja ocena sytuacji odpowiada rzeczywistości. Często myślę o tym – nawet podczas jazdy ciągnikiem. W ten sposób mogę się rozwijać jako rolnik”.

Fragmentaryczne mapy plonowania pozwoliły mu zrozumieć istotną prawdę: gleba jest kluczem do wszelkiego sukcesu. Dlatego w następnym etapie wykonano pomiar przewodności gleby. Umożliwiło to dokładną analizę całego pola. Ważność powszechnych próbek mieszanych jest jego zdaniem bardzo wyobrażalna. Z tego powodu zdecydował się na stworzenie kart siewu.

Max Stuerzer nie chciał całkowicie rezygnować z pielęgnacji na fragmentach pól, które przynoszą słabe plony, ale najpierw poszukać przyczyny tego zjawiska. Jego zdaniem dopiero wtedy na takim fragmencie pola można zmniejszyć wysiłek i zredukować zabiegi. W tym celu rolnik wykonuje celowe próbki gleby z poszczególnych stref.

Ogólnie rzecz biorąc, Max Stürzer jest fanem siewu rozrzedzonego. Dzięki mapom wysiewu był w stanie dostosować dawkę nasion do warunków glebowych. Aby uprościć cały proces, pracował, korzystając ze współczynników. Ponadto wykorzystał też te informacje do pierwszego nawożenia.

Komputer nie może zwolnić mnie z odpowiedzialności za moje decyzje. 

Jednak przez następny czas nie nastąpiły żadne zmiany. Przyczyną tego było również to, że zagadnieniem tym nie zajmowali się naukowcy. „W ten sposób co prawda zmapowałem plony, ale nie wdrażałem konsekwentnie całego procesu” – relacjonował rolnik. „Drzwi na nowo otworzyła mi dopiero nawigacja GPS. Ze względu na to, że moja żona jest Amerykanką, mam sporo kontaktów w USA, przez co dość wcześnie poznałem „automatyczne sterowanie”. Początkowo metoda ta była dla mnie za droga, jednak od 2008 roku korzystam z nawigacji.

Początkowo dokładność wynosząca ± 20 cm była akceptowalna. Jeśli jednak korzysta się z takiej technologii, rosną oczekiwania. W 2010 roku zainwestowałem we własną stację RTK i pracuję z SectionControl. Konsekwentnie planuję jazdę w śladzie. Problemową maszyną jest dla mnie kombajn zbożowy o dużym ciężarze. W wilgotnych warunkach zagęszczenie gleby w warstwie podornej występuje zawsze w tym samym miejscu.

Nie zmuszam jednak każdej maszyny do jazdy w tym samym śladzie. Dlatego nazywam to „lekkim” CTF. Dużą zaletą tej metody jest planowanie stałego toru jazdy. Dzięki temu rano mogę jechać po suchym torze, a kiedy gleba w ciągu dnia obeschnie, pracować w bardziej wilgotnych warunkach”, mówi nasz rozmówca. Praca w liniach A-B okazała się problematyczna dla Pana Stürzera.

Już sama nazwa tej metody niesie ze sobą wystarczająco dużo trudności. W przypadku stałych torów jazdy granice pola zawsze pozostają dokładnie takie same, tj. nie „migrują”. Okazuje się to zaletą na przykład w przypadku perzu, który lubi przenosić się na pole z nieczystych krawędzi pól.

„Wcześniej orałem wszystko - aż do korzenia drzewa” – powiedział Max Stürzer. „Oprócz tego, że dzisiaj już nie oram, dzięki mapowaniu plonów zauważyłem, że mimo iż na obrzeża pól używam taką samą ilość nawozów i środków ochrony upraw co na reszcie pola, to plony pozostają bardzo niskie. Dlatego podjąłem decyzję, aby tak ukształtować pola, aby móc jeździć po nich na tyle ekonomicznie, jak to tylko możliwe. Przestałem również uprawiać ostre kąty i trudne do przejechania krawędzie pól”.

Max Stürzer jest jednym z pionierów precyzyjnego rolnictwa. Jego zdaniem solidne narzędzia i doświadczenie rolnicze to klucz do sukcesu. „Komputer nie zastąpi mnie w podejmowaniu decyzji” – powiedział praktyk. „Aby poznać historię moich pól, zazwyczaj nie potrzebuję plików uprawy pól. Podstawą naszej wiedzy jest gleba.

Z nosem przy ziemi, wąchając ją, można już powiedzieć, czy wszystko gra czy nie”. Po 20 latach doświadczenia z rolnictwem precyzyjnym sformułował on następujący wniosek: „Nowe miotły zamiatają dobrze, stare znają zakamarki”.

Praktyka często pozbawia złudzeń

Karl-Heinz Mann jest konsultantem w LBB, w firmie doradczej dla firm, w rolniczych regionach w Getyndze. Dla swoich klientów prowadzi rozległe badania porównawcze dotyczące poszczególnych przedsiębiorstw, dzięki czemu może korzystać z własnych danych. Pytanie, na które spróbuje odpowiedzieć, brzmi: „Co z punktu widzenia doradztwa wnosi cyfryzacja do gospodarstwa rolnego?”. Podstawowe cele ogólne w rolnictwie to: poprawa plonów, oszczędność kosztów gospodarstwa, oszczędność kosztów operacyjnych pracy (płace, praca własna, koszty maszyn, amortyzacja, odsetki, paliwo, naprawy), a także mniejszy wpływ na środowisko, co np. można osiągnąć podczas oprysków dzięki zmniejszeniu dryfu czy przedostawania się cieczy do wody lub ogólnemu zmniejszeniu dawki nanoszenia.

 

„W praktyce nie ma żadnego związku między wynikami osiąganymi przez gospodarstwo a zauroczeniem digitalizacją menadżera kierującego gospodarstwem” – powiedział doradca. „Jednak nie przemawia to za całkowitą rezygnacją z cyfryzacji. Po prostu istnieją również inne czynniki przesądzające o sukcesie. Często w gospodarstwie są inne, ważniejsze rzeczy do realizacji”.

Jeśli chodzi o sprzęt i wdrożenie w praktyce, to Karl-Heinz Mann ma podobne doświadczenia jak dr Patrick Ole Noack: GPS znajduje się na wielu ciągnikach i kombajnach, korzysta z nich 95% jego klientów, a 40% ma nawet własną stację RTK. Powszechnie stosowane (nieco poniżej 70%) są karty odżywcze. Większość z nich wykonywana jest na podstawie siatki próbnej o powierzchni 3 ha. Jednak podczas nawożenia korzysta z nich tylko około 45% gospodarstw. Podstawowe nawożenie nigdy nie jest dokonywane na podstawie map braków minerałów. Nawóz organiczny rozrzucany jest jedynie do 10% zgodnie z mapą fragmentaryczną.

„Kolejne zdjęcie pokazuje ochronę upraw”, mówi Karl-Heinz Mann. Wszyscy jego klienci posiadają SectionControl, zarządzanie na uwrociach i przełączanie pojedynczych lub grupowych dysz jest wykorzystywane przez około 90% z nich. Jednak fragmentaryczne zastosowanie stabilizatorów łodyg i fungicydów prawie nie zachodzi, a w przypadku herbicydów nie jest wcale stosowane.

Oczekiwania dotyczące digitalizacji są bardzo duże, zwłaszcza wśród firm, które już pracują, korzystając z tej technologii. Dotyczy to szczególnie siewu. W praktyce realne jest osiągnięcie korzyści wynikających z digitalizacji w wysokości od 50 do 60 euro na hektar, szacuje konsultant. Jednak firmy, które nie stosują jeszcze tej metody, szacują korzyści znacznie niżej.

„Nie wszystko jednak działa całkowicie bez zarzutu” – stwierdza Karl-Heinz Mann na podstawie przeprowadzonych przez siebie ankiet. „Rolnicy skarżą się głównie na problemy z interfejsem, a także na wysokie koszty urządzeń i oprogramowania oraz na brak możliwości śledzenia, skąd pochodzą wyniki oraz czasochłonność metody.

Karl-Heinz Mann jest przekonany o tym, że: „Technologia cyfrowa może nam pomóc w wielu przypadkach. Stałe ścieżki technologiczne oraz CTF chronią glebę, zwłaszcza w przypadku nawożenia i ochrony roślin. Jeśli chodzi o uprawę gleby wdrożenie w praktykę danego rozwiązania jest czasami trudne. Zarządzanie jazdą na uwrociach i SectionControl prawie zawsze są przydatne i na dzisiaj wykorzystywane przez rolników na szeroką skalę. Fragmentaryczny wysiew ma sens w przypadku dużych, niejednorodnych pól (patrz wykład Stürzera), podczas gdy fragmentaryczna uprawa pól jest w większości przypadków bezcelowa”.

Technologia cyfrowa może nam pomóc na wiele sposobów. 

W tym przypadku ekspert zalecił nawożenie podstawowe, w którym ilość zostanie oblicza na podstawie wyników prób oraz rodzaju gleby. Zwrócił też uwagę na to, że przy tym samym koszcie nawozu obszary z małym depozytem środków odżywczych można zaopatrzyć kosztem dobrze zaopatrzonych regionów pola. Po 12 latach stabilizacji i wzrostu plonu konieczna jest kontrola. Jeśli na podstawie analizy zabezpieczenia gleby w środki odżywcze dostosowuje się nawożenie podstawowe, to na dużych polach trzeba tego dokonać przy pomocy fragmentarycznego nawożenia. „Chociaż nawożenie fragmentaryczne pól jest powszechne, trudno jest zmierzyć jego skuteczność” – mówi Karl-Heinz Mann. „Do dziś brakuje nam danych empirycznych. Korzystając z tej metody, oszczędza się od 10 do 30 kg N na hektar. Jest jeden pozytywny efekt uboczny: można zapobiec magazynowaniu ziarna. Czujnik N działa dobrze w praktyce i ma sens w przypadku dużych, niejednorodnych pól. Jeśli chodzi o nawozy organiczne, stosowanie fragmentarycznego nawożenia jest bardzo trudne, ponieważ substraty są bardzo niejednorodne. Wykorzystanie technologii NIRS (z ang.near infrared spectroscopy) może być w tym przypadku bardzo interesujące”.

Dalsze korzystanie z pomocy cyfrowej Karl-Heinz Mann postrzegał w sposób bardzo złożony. Powiedział m.in: „Automatyczne rozpoznawanie chwastów i traw to śpiew przyszłości, aczkolwiek prawdopodobnie ma duży potencjał. Jeśli chodzi o fungicydy, to dobranie odpowiedniej ich ilości ze względu na możliwość wystąpienia odporności jest bardzo trudne. Biorąc pod uwagę dodatni stosunek między kosztami a korzyściami, cyfrowe kierowanie maszyną jest postrzegane pozytywnie. Zazwyczaj się to opłaca, z reguły optymalizacja dobrze funkcjonuje. Natomiast cyfrowe zarządzanie parkiem maszynowym ma sens tylko w przypadku bardzo dużych przedsiębiorstw lub przedsiębiorstw usługowych. Jeśli chodzi o organizację pracy i prace biurowe, bardzo duży potencjał istnieje w ekonomizacji pracy. Koszty księgowania, zarządzania kartami pól i wnioskami oraz zarządzanie magazynem i zabezpieczanie danych są relatywnie duże. Udział kosztów produkcji wynosi średnio 22 procent! W tym przypadku istnieje powód, by szukać prawdziwych rozwiązań tych problemów bez odwoływania się do technicznych gadżetów”.

Karl-Heinz Mann jest przekonany, że pomimo wielkich obietnic, jakie składają dostawcy i politycy co do możliwości digitalizacji, praktyka często pozbawia złudzeń. Jej minusem są zbyt wysokie koszty i czasochłonność. „Systemy te mogą pomóc w optymalizacji procesów. Jednak nigdy nie zastąpią kompetentnego kierowania pracownikami i skutecznej organizacji pracy przez kierownika zakładu. Gromadzenie obszernej liczby danych bez sensownej analizy można sobie podarować. Instrumenty cyfrowe powinny zawsze być jedynie pomocą, a nie obciążeniem dla kierownika przedsiębiorstwa lub kierownika produkcji i niepotrzebnie zatrzymywać ich w biurze. Dlatego tylko ten, kto bardzo krytycznie rozważa możliwości cyfrowe i rozsądnie z nich korzysta, odnosi sukces. Skuteczni kierownicy gospodarstw rolnych powinni przede wszystkim być na polu, a mniej czasu spędzać w biurze” – podsumowuje Karl-Heinz Mann.

Wieczór towarzyski

W przeddzień seminarium HORSCHA w FITZentrum w Sitzenhofie odbył się wieczorek towarzyski. Jedzenie miało rustykalny charakter: składało się z domowych potraw i pszenicznego piwa. Kontrastował z nim wykład trenera motywacyjnego Marca Gasserta zatytułowany „Nie początek jest nagradzany, ale wytrwałość”. W jego trakcie podzielił się on ze słuchaczami doświadczeniami, jaki zdobył w klasztorze Shaolin w Chinach. Dzień rozpoczynano o godzinie 1.30 od porannego ćwiczenia – 21-kilometrowego biegu. W sumie trenowano 17 godzin dziennie. Według Marca Gasserta istnieją dwa rodzaje dyscypliny: wewnętrzna i zewnętrzna. „Aby stworzyć coś naprawdę wielkiego, konieczna jest wewnętrzna dyscyplina”, powiedział trener. Człowiek ma również trzy siły napędowe: napęd biologiczny, napęd wartościami i siłę woli. Pieniądze niekoniecznie są motywatorem. Tezę tę Marc Gassert udowodnił, przeprowadzając krótki eksperyment wśród zgromadzonych. Jednej z osób obecnych na sali obiecano 25 €, jeśli przez dłuższy czas będzie siedziała w siadzie kucznym. Po zakończeniu ćwiczenia osoba poddana eksperymentowi potwierdziła, że rzeczywiście podczas wykonywania ćwiczenia nie myślała o pieniądzach. Jej motywacją była chęć wytrwania do końca. Trener radził też osobom zgromadzonym na sali, by podejmowały decyzje tak szybko, jak to możliwe, ponieważ: „Im więcej wyborów musi dokonać człowiek, tym szybciej zużywa swoją energię”. Według niego, aby uniknąć nagromadzenia stresu w życiu, ważne jest zachowanie równowagi. Często pomocą w tym może być zaprzestanie narzekania. I najważniejsze: człowiek potrzebuje pracy, zajęcia, na którym musi się skoncentrować i które daje mu spełnienie.